A ja mam mieszane uczucia jak słysze o takich przypadkach , lekarze raduja sie że byli tacy dobrzy nikt nie mówi o powikłaniach wcześniactwa , uposledzeniu , porażeniu mózgowym dzieciecym,ślepocie itd. Zastanwiam sie w takich przypadkach gdzie zaczyna sie zabawa w pana boga prze lekarzy i czy przypadkiem natura sama z siebie nie wie lepiej co robi .....
no tak z tymże w świetle artykułu - na ile można polegać na rzetelności dziennikarzy onetu - na tę chwilę jest dobrze, nie oddycha za dziecko żadna aparatura, jego mózg żyje, serce bije - jakby zanegować sens ratowania tego życia, to może cała medycyna jest "zabawą w Pana Boga"? skoro o wszystkich ma decydować natura? Po co np robić cc w trakcie komplikacji porodu sn kiedy tętno spada, może lepiej niech zdecyduje natura. bo a nuż mózg już się zdążył niedotelnić na tyle że dziecko będzie upośledzone? Uważam że uporczywe ratowanie życia jest złe, ale rozumiem przez to podtrzymywanie za wszelką cenę fizycznych funkcji życiowych przez aparaturę. Masz rację że wcześniactwo to ryzyko poważnych powikłań, ale tego się nie wiem w momencie ratowania takiego dziecka, nie wie tego matka i jak ma ocenić czy ratować jej dziecko czy nie? Dla świadków Jehowy "zabawą w Pana Boga" jest przetaczanie krwi - też kwestia bardzo dyskusyjna Ja jestem wcześniakiem, żyję pewnie dzięki temu że lekarz słuchając tętna przez stetoskop uznał ze jest niskie i że najpewniej jestem mocno owinięta pępowiną. W okolicach 7 m-ca (dokładnie nie wiem bo mama nigdy się tygodniami nie posługiwała, wiem tylko że miałam się urodzić w styczniu 1984 roku) podjęli szybką decyzję o cc i dzięki temu jestem...byłam rzeczywiście owinięta pępowiną przez 1,5 m-ca leżałam w inkubatorze. Czy dostawałam leki na rozwój płuc np nie wiem ale możliwe. Możliwe że jestem tzw skrajnym wcześniakiem sprzed 32 tc, choć w porównaniu do Ksawerego byłam gigant. Widzieć widzę ale prawdopodobnie z racji wcześniactwa mam bardzo nietypową budowę tarczy oka.... Moja mama bezpośrednio przede mną straciła 2 synów, w tym 1 wcześniaka którego w innym szpitalu nie uratowali. Mnie chcieli bardzo uratować.
Gdyby zdać się tylko na naturę myślę że dziś by mnie nie było, że tak w sentymentalno - osobistym tonie podsumuję...
Naprawde super ze Cie urawtowano ale widze róznice miedzy wczesniakiem z 25 tygodnia a 32 ..... W takich przypadkach każdy tydzien ciąży jest na wage złota i zdrowia dziecka ...
Nie chciałam cie urazic tylko pisze o niestty suchych faktach i jak to może być .... wiekszosc z was słodko pierdzacym tonem stwierdziło jakie to świetne a niekoniecznie to tak świetnie musi sie zakonczyc .... Mam nadzieje że ten chłopczyk bedzie w 100 % sprawny i zdrowy , fizycznie i iintelektualnie .... teraz dopiero rodzice zostana wystawieni na próbe z rehabilitacją itd.
Co do wcześniaków z 23-27 tc myślę że większą zabawą w Pana Boga jest jednak ocenianie czy ratowac czy nie tylko na podstawie tygodnia w którym urodziło się dziecko i ryzyka potencjalnych powikłań, sam tydzień jeszcze o niczym nie przesądza tak naprawdę. Była tu dziewczyna w UK, miała męża Hundusa i córeczkę Sami - skrajnego wcześniaka - pamiętasz ją? chyba też musiała jasno określić że chce żeby ratowali jej dziecko...a z czasów jak tu się logowała jeszcze kojarzę że jej córka jest akurat zdrową córeczką, gdyby jednak nawet nie była, bo np w wyniku wcześniactwa nie widziała mama na pewno kochałaby ją tak samo
To jest oczywiście temat rzeka i zbyt trudny do prostych ocen i wniosków jak ogółem sprawa etyki
Ja też mam nadzieję że chłopiec będzie w pełni zdrowy, tego życzę jemu i rodzicom, z drugiej strony mam w głowie taką myśl, że nawet jeśli nie będzie "całkiem" zdrowy to przezcież nie umniejsza wartości jego życia, radości dla rodziców itd
jako matka gdybym urodziła skrajnego wcześniaka żywego to nie umiałabym powiedzieć "nie ratujcie, zostawcie"
Nie wiem po prostu tak sobie myślę że mogli by np nie ratowac ludzi z wypadków z połamanymi kręgosłupami, gdzie wiadomo że nie będa chodzić, bo też już takie osoby nie będą "całkiem zdrowe" a jednak się takich ludzi ratuje