Dziewczyny jak to jest z wiarą?
Zostałam wychowana w wierze katolickiej.Wychowywałam się u babci,która jest do dnia dzisiejszego bardzo wierząca.Szczerze powiem,ze przez to Jej ciągłe nagabywanie mnie Bogiem,po prostu scyzoryk otwiera mi się w kieszeni jak słyszę coś o Bogu itp.W sensie takim,że(może to i brzydko zabrzmi),ale po prostu "obrzydł" mi ten temat.Nie chodzę do kościoła,nie mam ślubu,nie mam ochrzczonego dziecka.Czy to znaczy,że jestem ateistką,bo w nic nie wierzę?
Niby jestem tego świadoma,że żyję w grzechu,że po śmierci "coś" tam jest,ale jakoś "nie naprawiam tych błędów".
Czy wiarę zdobywa się "po drodze"?
Np.teraz w nic się nie wierzy a za kilka lat można zacząć wierzyć?
Nie wiem czy zrozumiałyście o co mi dokładnie chodzi.Jak to jest z Wami?
Zapraszam do dyskusji.:)
Za odpowiedzi typu ty szatanie czy coś w tym stylu dziękuję.;)
Po prostu chcę porozmawiać na temat wiary,bo mam wrażenie,że jest to temat tabu.
Odpowiedzi
Myślę,że jak wierzy się w Boga to "wprowadza się" wszystkie przykazania w życie,a nie,że jedno mi się podoba to będę go przestrzegać,a drugie to już nie,to sobie odpuszczę,coś przeskrobię.Wiadomo,że właśnie po to jest spowiedź,ale to już temat na inną rozmowę.
Tak samo z sakramentami...
Skoro był chrzest,była komunia,było bierzmowanie i nadal pozostaje się w wierze katolickiej to przeważnie następnie jest ślub i chrzest własnego dziecka oraz wychowywanie potomka właśnie w tej wierze.
Znowu z drugiej strony tak myślę o tym chrzcie dla zamknięcia co poniektórym buzi.
Myślałam,że nie będę chrzcić córki,ponieważ tak jak już wiecie na razie "poszukuję" wiary,ale zaczęłam się nad tym jednak zastanawiać...
Z tego co pamiętam jak byłam w drugiej klasie podstawowej,miałam jedną dość dobrą koleżankę,która była świadkiem Jehowy.Wszyscy z naszej klasy szli do komunii,ale nie Ona.Dzieci były dla Niej okrutne.Wyzywały ją itp.Kiedyś w zimę rzuciły śnieżką,w której był kamień w plecy Jej mamy...Podobne sytuacje w Jej kierunku i Jej mamy powtarzały się dość często,aż opuściła szkołę.Mama przeniosła Ją do innej.
I właśnie nawiązując do tej niemiłej historii zastanawia mnie to czy w dzisiejszych czasach także nie ma właśnie takich uprzedzeń do dzieci niewierzących,niechodzących m.in na religię.Czy nie są one wyśmiewane,atakowane?
Pewnie,że czasy są inne,ludzie także inaczej do tego podchodzą,ale obawiam się,że jednak ta moja decyzja o nieochrzczeniu Wiktorii może odbić się na Niej właśnie za jakiś czas w negatywny sposób...
Jeszcze mam jedno rozwiązanie.Ochrzcić Ją i jak dorośnie sama zadecyduje czy pozostaję w tej wierze czy przechodzi na inną...Ale właśnie to nie będzie do końca szczera decyzja,prawdziwy chrzest,tylko właśnie na odwal się.
Cóż trochę zeszłam z mojego "dylematu" na chrzest dziecka,ale przy okazji i o tym napisałam.