2010-12-13 11:14
|
pobierałyście? może chcecie pobrać? My przy MaLuśkiej dostaliśmy "pobranie" w prezencie od mamy Krissa, a teraz zastanawiamy się czy w przyszłości pobierać przy drugim??
W zasadzie jestem na tak, bo uważam, że lepiej pobrać, niż potem żałować, że się tego nie zrobiło, ale czytałam na forum, że ludzie mają różne wątpliwości. Jak to u Was??
TAGI
Odpowiedzi
- krew nie moze być wykorzystana u dziecka od którego została pobrana
-jeśli w przyszłości okaze się ze dziecko ma zmiany nowotworowe to krew nie nadaje się do użycia
- krew nie moze być wykorzystana u dziecka powyzej 30 kg (chyba)
-ogromne koszty pobrania jak i przechowywania
-krew nie może być użyta
To temat bardzo kontrowersyjny, bo w grę wchodzą tu ogromne pieniądze. Przedstawiciele banków prywatnych przekonują, że warto to robić. Innego zdania są eksperci Unii Europejskiej i Rady Europy, którzy opublikowali dokumenty dyskwalifikujące takie postępowanie jako składanie obietnic bez pokrycia. Nasza dzisiejsza wiedza nie pozwala stwierdzić, że ta krew z całą pewnością uratuje w przyszłości chore dziecko.
Gdyby w Polsce udało się doprowadzić do powstania ogólnodostępnego, państwowego banku krwi pępowinowej, można by co roku uratować ok. 250 dzieci chorych na białaczkę, które umierają, bo nie udaje się dobrać dla nich dawcy szpiku. Dlatego sensowniej byłoby pobierać krew do ogólnego niż do własnego użytku. Jeśli bowiem pobieranie i przechowywanie krwi pępowinowej będzie się nadal rozwijać głównie za pieniądze rodziców dla ich własnych dzieci, to jaki będzie efekt?
Wyobraźmy sobie, że zdecyduje się na to 10 tysięcy zamożnych rodziców i wyda na samo pobranie 20 mln zł. W ciekłym azocie spocznie więc 10 tysięcy porcji krwi. Jednak zważywszy na częstość występowania białaczki, można przewidywać, że będzie jej potrzebować najwyżej jedno dziecko z tych dziesięciu tysięcy, bo pozostałe najprawdopodobniej nigdy nie zachorują. Gdybyśmy za te same 20 mln zł stworzyli bank ogólnodostępny składający się z 10 tysięcy próbek krwi, to taka ilość wystarczyłaby na leczenie każdego z pół tysiąca dzieci w Polsce, które co roku mogą potrzebować przeszczepu krwi pępowinowej (w tym też naturalnie tego jednego, którego rodziców prywatnie na to stać).
Nie tędy droga - prof. Wiesław Wiktor Jędrzejczak. Kierownik Kliniki Hematologii, Onkologii i Chorób Wewnętrznych AM. Konsultant krajowy ds. hematologii
Gdybym miał dziecku choremu na białaczkę przeszczepić krew pępowinową, wybrałbym tę od innego dawcy.
Dlaczego? Po pierwsze, nie ma żadnych gwarancji, że w krwi pępowinowej dziecka chorego na białaczkę nie znajdą się komórki, które same mogą inicjować proces nowotworowy. Po drugie, przeszczep pochodzący od innego dziecka jest nie tylko źródłem zdrowych komórek krwi, ale także wywiera dodatkowy efekt leczniczy (to tak zwana reakcja przeszczepu przeciw nowotworowi).
Nikt nie neguje nadziei związanych z komórkami macierzystymi, ale obiecywanie cudów leczniczych dziś to obiecywanie gruszek na wierzbie To, że się udało poprawić pracę mięśnia sercowego po zawale u jednego pacjenta, nie oznacza, że zadziała u innych.
Ważną cechą każdego odkrycia jest jego powtarzalność - to znaczy nie jest ono ważne dopóty, dopóki inne zespoły naukowe tego nie powtórzą i nie będzie pewności, że ta metoda się sprawdza. O rozmnażaniu komórek macierzystych mówi się od lat, pierwszą pracę na ten temat opublikowano w 1974 roku. Od tego czasu co roku słychać o jakimś odkryciu w tej dziedzinie i nic z tego nie wynika. Jak dotąd jesteśmy pewni tylko jednego - krew pępowinowa może wyleczyć chorego na białaczkę, ale dotyczy to wyłącznie krwi pobranej od innego dziecka. Nigdzie na świecie nie było do tej pory ani jednego przypadku białaczki wyleczonej za pomocą przeszczepienia własnej krwi pępowinowej.
Rozwiałam wątpliwości?