tak ale teraz jest juz wszystko dobrze a nawet lepeiej niz przed kryzysem
Drogie mamy...jestem z moim partnerem 4 lat razem,mamy prawie 2 letnia corke i od pol roku kryzys ;-(najbardziej przyczynilo sie do tego,ze od poczatku mieszkalismy z tesciami (i nigdy tak naprawde nie bywalismy tylko we dwoje).Na poczatku starałam sie ratowac nasz zwiazek starałam sie,cierpiałam,ze nam sie nie uklada...az w koncu przestalo mi zalezec...przestalam sie o iego starac.Teraz on sie przestraszył,że moge odejsc i jest nadzwyczaj kochany nawet zrobilismy sobie osobna kuchnie,żeby odseparowac sie od tesciow ale jakos nie umiem juz na niego patrzec tak jak kiedys powiem nawet inaczej zastanawiam sie czy ja w wogole go jeszcze ko0cham?
I moje pytanie czy mialyscie taki kryzys w zwiazku,że zwatpiłyscie w swoja milosc do partnera?
Odpowiedzi
Komentarze
Wyświetlono: 1 - 10 z 10.
Hmm...no właśnie najgorsze co może być mieszkać z rodzicami obojetne czyimi...ale nie ma wyjscia takie życie...myślę, że to złość za to wszytsko co się stało tak karze Ci patrzeć na partnera...Może powinniście szczerze porozmawiać i powiedzieć sobie co jest źle i co Was w sobie denerwuje...szkoda związku. Może sprubójcie od nowa. Może jakiś wypad zmiana otoczenia jakaś miłą randka...nie wiem czy powinnam radzić ale może coś podpowiem.
Aha zle odpowiedzialam , my nie mielismy ale wierze ze mozna moze nei kazdy kryzys przetrwac , ale warto probowac , macie dziecko wiec mysle ze jest o co walczyc .
ps nei ma szansy na calkowita wyprowadzke o d tesciow ?
roslina no własnie nie ma szans ale jest w planach tak podzielic dom zeby kazdy mial swoja czesc.Mam do niego ogromny zal ale widze,że sie stara,że zaluje ale teraz ja juz nie umiem zanlezc w sobie cieplego uczucia do niego
przechodzicie kryzys 3 roku... najwazniejsze to szukać kompromisów i pamiętać o tym co i kto jest najwazniejszy... nie sztuką jest znaleźć w innym wady, nie sztuką jest uczepić się czegokolwiek, nie sztuką jest poddać sie rutynie, jako takiej obojętności... sztuka jest potrafić podsycić w sobie żar który towarzyszył w pierwszym roku związku... jeśli tak się na to zapatrujesz ze ty nie potrafisz juz go "kochać" mimo prób to moze jednak to nie miłość? my przeszliśmy 2 kryzysy przez 10 lat... 3 roku i 7-go... oj strasznie było... ciężko... ale miłość zwycięża i jesteśmy szczęśliwi
dziekuje dziewczyny!jestescie naprawde nieocenione ;-)udany zwiazek to okazuje sie ciezka praca i nic samo nie przychodzi...
Większość związków ma takie ciężkie kryzysy i zwątpienia, u nas było tak raz po ok 4-5 latach w zwiazku,przetrwalismy to i nigdy się nie powtorzylo. Po 7 latach się pobraliśmy i teraz 3 lata po ślubie wszystko jest w porzadeczku :)
a jak dlugo u was trwaly takie kryzysy?u nas juz poł roku jest zle ;-(tak mi to ciazy bo kiedys naprawde go kochalam,uwielbialam go a teraz jest taką codziennoscią bez wiekszych emocji.Nie wiem jak mam wykrzesac w sobiedawne uczucie?Amoze juz nigdy nie bedzie tak jak kiedys moze po latach juz tak jest taka stagnacja uczuciowa?
wiem, że da się pokonać krzyzs jeżeli są chęci. Zawalcz o swoją rodzinę :) Mimo wszystko zawalcz :) pomyśl dlaczego i za co go pokochałaś :) Trzymam kciuki :)