Nie rozumiem dlaczego masz mieć zgodę Twojego faceta na wyjście ze znajomymi? On jest Twoim panem? Nie wiedziałam, że w Polsce mamy niewolników. A poza tym to musi być z niego kiepski ojciec, skoro chce spędzać z dzieckiem tylko minimum czasu, jakby to był jakiś przykry obowiązek.
no niestety muszę pytać, choć zgody jak do tej pory nie dostałam a mały ma 9 miesięcy. grozi że jak pójdę to mnie do domu nie wpuści a z dzieckie mnie zostanie bo się boi że sobie nie da rady:(2012-03-07 12:48
|
Czy wasi partnerzy/mężowie też tak mają, że nie dokońca doceniają to co robicie? Czy wydaje im się całkowicie normalne, że to właśnie do matki należy całkowite wychowanie dziecka i spędzają z maleństwem niezbędne minimum dziennie? Nie zgadzają się gdy chcecie wyjść ze znajomymi na drinka, do kina czy poprostu pogadać, żeby się zrelaksować i zapomnieć o monotonii dnia codziennego i na chwilę uwolnić się od dziecka z którym spędzacie 24 godziny na dobę jakbyście były z nim połączone pępowiną pomimo że ta już dawno została odcięta?
TAGI
Brak tagów, bądź pierwsza!
Odpowiedzi
Nie, właśnie że nie musisz pytać o zgodę, bo jesteś wolnym człowiekiem. Sama pozwalasz się tak traktować. Wybacz będę brutalna, ale jeszcze trochę to będzie o Ciebie buty wycierał.
Ja na szczęście mam cudownego męża który zajmuje sie małym lepiej niż ja i nie musze go prosić o pozwolenie na wyjście on mi sam zaproponował abym sie zresetowała:P a poza tym docenia to ze zajmuje sie dzieckiem no i oczywiscie ze wydałam jego syna swiat zrszta musze powiedziec ze po porodzie w którym również brał udział w naszym życiu zaszły zmiany na lepsze ocywiście oboje dojrzeliśmy i nasz związek opiera sie na partnerstwie:)
Teraz to w końcu zrozumiałam i nie mam do Niego o to pretensji,że mało zajmuje się dzieckiem.Po prostu nie ma na to czasu.Jak przychodzi niedziela to wtedy wychodzimy razem na spacer i przeważnie całą niedzielę On zajmuje się małą.Był krótki okres,kiedy też ja pracowałam,wtedy On zajmował się Wiktorią i zdarzyło mi się może z dwa razy wyjść do koleżanki,nie miał nic przeciwko.Dlaczego niby ja mam się relaksować,jak On po całe dnie haruje i nie ma na nic innego czasu.Ja \"pracuję\" w domu i nie oczekuję od Niego \"noszenia na rękach\",to jest po prostu mój obowiązek(lecz jak dla mnie to jest bardziej przyjemność niż obowiązek),a dla Niego praca jest obowiązkiem i nie mam czasu na rozmyślanie,że jak ja bym sobie odpoczęła.
Sprzatam tyle o ile, nie gotuje, nie prasuje, prac piore, a raczej pralka. Zajmuje sie dzieckiem i odpoczywam.
Bywa, ze gdy maz ma gorszy dzien powie mi "bo ty siedzisz w domu to masz dobrze", ale wtedy rozmawiamy. On rozumie, ze nie jestem na wakacjach, ze dzieco to ogromna praca 7 dni w tygodniu.
U nas jest taki podział...Mój pracuje po całe dnie i pada na twarz jak wraca z pracy,nie jest to praca za biurkiem,tylko fizyczna...
Teraz to w końcu zrozumiałam i nie mam do Niego o to pretensji,że mało zajmuje się dzieckiem.Po prostu nie ma na to czasu.Jak przychodzi niedziela to wtedy wychodzimy razem na spacer i przeważnie całą niedzielę On zajmuje się małą.Był krótki okres,kiedy też ja pracowałam,wtedy On zajmował się Wiktorią i zdarzyło mi się może z dwa razy wyjść do koleżanki,nie miał nic przeciwko.Dlaczego niby ja mam się relaksować,jak On po całe dnie haruje i nie ma na nic innego czasu.Ja "pracuję" w domu i nie oczekuję od Niego "noszenia na rękach",to jest po prostu mój obowiązek(lecz jak dla mnie to jest bardziej przyjemność niż obowiązek),a dla Niego praca jest obowiązkiem i nie mam czasu na rozmyślanie,że jak ja bym sobie odpoczęła.
U mnie podobnie.
Teraz to w końcu zrozumiałam i nie mam do Niego o to pretensji,że mało zajmuje się dzieckiem.Po prostu nie ma na to czasu.Jak przychodzi niedziela to wtedy wychodzimy razem na spacer i przeważnie całą niedzielę On zajmuje się małą.Był krótki okres,kiedy też ja pracowałam,wtedy On zajmował się Wiktorią i zdarzyło mi się może z dwa razy wyjść do koleżanki,nie miał nic przeciwko.Dlaczego niby ja mam się relaksować,jak On po całe dnie haruje i nie ma na nic innego czasu.Ja "pracuję" w domu i nie oczekuję od Niego "noszenia na rękach",to jest po prostu mój obowiązek(lecz jak dla mnie to jest bardziej przyjemność niż obowiązek),a dla Niego praca jest obowiązkiem i nie mam czasu na rozmyślanie,że jak ja bym sobie odpoczęła.
Powiem tylko,że bardzo współczuje tym kobietą u których tak nie jest, ja bym tak nie potrafiła żyć.
Mój mąż zajmuje się dzieckiem i to nie z przymusu tylko z własnej potrzeby kontaktu z córką. W domu pomaga dużo, z wyjściem z domu bez dziecka też nie mam problemu.
Powiem tylko,że bardzo współczuje tym kobietą u których tak nie jest, ja bym tak nie potrafiła żyć.
niestety czasami tak żyć trzeba. nikt nas przemocą nie katuje ani fizycznie ani psychicznie. nasi faceci mają w głowie poprostu taki stereotyp matki.
Powiem tylko,że bardzo współczuje tym kobietą u których tak nie jest, ja bym tak nie potrafiła żyć.