A tak na marginesie - dlaczego najnormalniej w świecie te pieniądze nie mogą wpływać na jakieś firmowe konto bankowe zamiast iść przez listonosza? :)
Sytuacja jest niezręczna, napiszę wam mniej więcej o co chodzi.
Mój mąż ma firmę, dużo rzeczy idzie w paczkach, a pieniądze za paczki przechodzą przeze mnie. Są to duże kwoty. Jest tak od lipca tego roku, wcześniej przychodziły na wspólnika męża. Od początku nie do końca sprawdzałam wszystko, bo nie dostawałam od niego wszystkich przekazów i nie na bierząco. Wszystkie kwitki które dostawałam z poczty wraz z pieniędzmi trzymałam i później zczepiałam z przekazami, żeby sprawdzić czy wszystko się zgadza. Żadko liczyłam pieniądze, bo przychodziły na mój adres stary czyli do mojej mamy, a od niej odbierałam wszystko średnio raz w tygodniu, nie chciało mi się liczyć, ufałam listonoszce. Problem pojawił się, gdy we wrześniu dostałam przekazy za sierpień i wrzesień i brakowało mi sporo kwitków... a jeśli kwitków to i pieniędzy. Doliczyłam się braku na kilka tysięcy. Stwierdziłam, że mogłam gdzieś posiać kwitki, więc nic z tym nie zrobiłam tylko zaczęłam bardziej tego pilnować. Przekazy od tamtej pory dostawałam raz w tygodniu.
Teraz parę słów o listonoszce. Jest to kobieta która niestety ma problem alkogholowy, ma córkę w wieku mojego syna. Często pożyczała pieniądze od mojej mamy. Raz jej córka jechała na kolonie z mopsu i chciała pożyczyć od mojej mamy 200zl do wypłaty, ale mama nie miała. Więc listonoszka pożyczyła sobie 200zl z tych moich, bo w dzien wyplaty przyniosla po godzinach zmięty przekaz z poczty razem z pieniędzmi i powiedziala, ze kolezanka miala i ze podpisala za nas... dziwne nie?
Po tym jak zaczelam bardziej pilnowac pieniędzy i przekazow czyli od poczatku pazdziernika dostalam za malo raz 900zl... drugi raz 50zl i trzeci 30zl. niby nic, bo jak dzwonilismy do niej, to na drugi dzien przychodzila i oddawala, tlumaczyla, ze sie pomylila. ale jakbym sie nie doliczyla, to by pewnie nie oddala. ile takich sytuacji bylo wczesniej? tego nie wiem... i teraz znowu kolejna sytuacja...
mam przekaz z 27 wrzesnia za ktory nie dostalam pieniedzy. powinny przyjsc okolo 2 tygodni temu (tak przychodza zazwyczaj). zapytalam listonoszke delikatnie ile moga isc pieniadze, odpowiedziala "a to zalezy", mowie "bo nie przyszly mi jeszcze pieniadze z 27 wrzesnia i nie wiem czy juz isc na poczte czy poczekac" i od tamtej pory listonoszka milczy. zawsze dzwonila jak szla, zeby mama zeszla, gadala jak przyjaciolka z mama a teraz nic. milczy. nie wiem jak mam sie zachowac. mama powiedziala, ze listonoszka mogla poczuc sie urazona, ale czym? nie wiem czy isc na pcozte, czy jej darowac, czy co? sprawdzac to czy nie... jak sie zachowac w ogole?
Odpowiedzi
A tak na marginesie - dlaczego najnormalniej w świecie te pieniądze nie mogą wpływać na jakieś firmowe konto bankowe zamiast iść przez listonosza? :)
To twoja sprawa ale liczysz na rade, jak by ci wszystkie napisaly zebys to olala to bys tak zrobila? Jak to juz jedna uzytkowniczka napisala pod innym pytaniem ,, nie masz swojego zdania '' skoro liczysz na nas. My ci tych pieniedzy nie oddamy.
Dziwię się również,że mając firmę nie macie konta tylko listonosz przynosi kasę i jeszcze do Twojej mamy (tego też nie rozumie).