Przez podstawówkę miałam same dobre oceny i byłam grzeczna, w gimnazjum już trochę mniej... w liceum najgorsze oceny ze wszystkich szkół, ale zawsze udawało się jakoś wylizać z tych zagrożeń ;) W trzecia klasa liceum to już kompletnie była samowolka. Prawie w ogóle w szkole mnie nie było, bo mieszkałam na stancji z facetem, można było swoim imieniem i nazwiskiem podpisywać się na usprawiedliwieniach o nieobecności (no w końcu mieliśmy już 18 lat :D) i zaczęły się też fajeczki ;) a oceny? Jakoś poszło i matura też jakoś poszła. Powiem tak - nie najgorzej :P fatalnie też nie jest - wyszło akurat :D
Ale u moich dzieci no to będę zachęcać jednak do nauki... ja nienawidziłam i nie umiałam się uczyć no i teraz problem typu kutas, czyli "co dalej?"
E to już z Mateo mieszkałaś?Ale u moich dzieci no to będę zachęcać jednak do nauki... ja nienawidziłam i nie umiałam się uczyć no i teraz problem typu kutas, czyli "co dalej?"
Co do zachęcania do nauki,to jest mus,siedzę co dnia z młodą i odrabiamy lekcje,a jak nie chcę to mówię ,,jak nie ma szkoły to nie ma pracy,jak nie ma pracy to nie ma życia(pieniążków itd),, i takie tam.
Ja też maturę zdałam tip top,studia poszły już gorzej,a dalej to już coraz gorzej :)