Kiedyś byłam sama, wynajmowałam mieszkanie, studiowałam, pracowałam, nie dostawałam kasy z domu. Żyłam skromnie, liczyłam każdy grosz, nieraz musiałam pożyczać, ale dałam radę. Było cholernie ciężko, bo były miesiące, że miałam 300-400 zł, ale potrafiłam za to żyć. Później zmieniłam pracę i było trochę lepiej i później znów trochę lepiej, ale tak naprawdę to dopiero jak związałam się z G. to mogłam sobie pozwolić na "popuszczenie pasa". Miałam ten komfort, że nie liczyła ile wydaję, ile mam kasy, czy mi wystarczy. Łatwo można się przyzwyczaić do dobrego, ale mam nadzieję, że w razie potrzeby potrafię będę potrafiła wrócić do skromniejszego życia, bo wiem, że sporo rodzin wokół mnie tak żyje i dają radę. Chociażby moja siostra, która razem z mężem ma może 4500zł/m-c, a za to bez kredytu wybudowali dom i opłacali córce studia.
W tym miesiącu właśnie zaczęło się takie zaciskanie pasa i liczenie, a wtedy za miesiąc będę mogła odpowiedzieć czy potrafię;-)
Jaemko chyba musze poprosic.cie.jednak.o pomoc. Obiecalam sovie.nauczyc sie mniej wydawac... odnośnie.zakupoholizmu... ale.jest mi bardzo.ciężko nie.umiem sie.przestawic... może masz.jakies klasyczne.zlote rady dzięki którym łatwiej będzie nie przekraczać budzetu... już mi całkiem nieźle szło ale znowu sezon zimowy i .... a teraz nie mam wyjsxua. Muszę nauczyć się skromnie żyć bo ruszamy z budową...
Zaplanować obiady, robić listę zakupów, chleb kupujemy krojony i mrozimy- wyciągamy tylko tyle kromek ile trzeba przed jedzeniem tak więc nigdy nie wyrzucamy pieczywa. Bułki też mrozimy, a także prawie wszystko co zostaje z obiadów a da sie zjesc po rozmrożeniu, więc jedzenia nie wyrzucamy. Nie kupujemy produktów gotowych. Ciuchy prawie tylko na wyprzedażach, ale dobrej jakości(a nie w Pepco do wyrzucenia po miesiącu) kupujemy też ciuchy w TK Maxx. No i ogólnie- starm sie ostatnio kupować mniej ciuchów/ zabawek/ kinder- niespodzianek/ gazetek z figurkami/ lepiej rzadko i lepszej jakości rzeczy.