Szpital wydaje się super bo jest piękny, wyremontowany, zupełnie bezpłatny bo chyba jako jedyny nie pobiera opłat dodatkowych i personel też był całkiem miły. Ja wybrałam jednak ul. Żalazną i nie żałuję.
2011-02-07 17:31
|
Witam mamusie.Nie znalazłam podobnego tematu więc założyłam nowy. Jesli już istnieje cos podobnego to proszę o link:) Chodzi mianowicie o szpital połozniczy na Inflanckiej. Czy któraś z Was rodziła tam?Chciałabym tam urodzić, jak narazie oglądałam szczegółowo ich strone w internecie. Tylko jestem ciekawa jak tam jest naprawdę, jaki jest personel,lekarze?
Odpowiedzi
Szpital wydaje się super bo jest piękny, wyremontowany, zupełnie bezpłatny bo chyba jako jedyny nie pobiera opłat dodatkowych i personel też był całkiem miły. Ja wybrałam jednak ul. Żalazną i nie żałuję.
Personel.. hm różny. Ja ogólnie trafiłam i na miłe osoby i na takie które sprawiały wrażenie obrażonych na cały świat że muszą pracować. Dr. Bramski - bardzo dobry, życzliwy lekarz. O żadnej położnej się nie wypowiem, bo ja najpierw trafiłam na bardzo miłą delikatną panią, ale skończyła się jej zmiana i zajęła się mną mało sympatyczna inna położna. Na porodówce spędziłam 9 godzin, ale mimo odejścia wód, mimo wywoływania porodu ( brak rozwarcia- za to bardzo silne bóle ) zdecydowano się na CC. Tak że położna w sumie nie wiele mi pomogła.
Bardzo dobra opieka na pooperacyjnej- jedna pani bardzo stanowcza, surowa, ale kompetentna. Druga miła, rozgadana i również otaczała nas dobrą opieką. Oczywiście na pooperacyjną nikt nie przyniósł mi dziecka, choć wiem że powinni - na karmienie.
Na poporodowej ciężko było się doprosić o cokolwiek. Ja po cc nie miałam sił zająć się dzieckiem- co ja gadam , sama sobą nie mogłam za bardzo ;) ale oczywiście nikogo to nie interesowało. Nikt nie pokazał mi jak przystawić dziecko do piersi, dopiero ma moją prośbę pojawiła się pielęgniarka laktacyjna. Wiem że bardzo chwalona jest tam pani Małgosia- podobno potrafi zdziałać cuda żeby mama zaczęła karmić a dziecko zachciało ssać. Niestety ja na nią nie trafiłam bo miała urlop. Zajęła się mną pani, którego imienia nie pamiętam, ale to taka wysoka postawna blondyna. Sposób w jaki chciała nauczyć mnie karmienia... szok. Rzucała małym jak lalką, dociskała go z całej siły, a dziecko darło się jak opętane. Po kilku próbach oznajmiła ze widocznie nie jest głodny i wyszła. I tyle z mojego karmienia.
Ja raczej bym już tam nie poszła rodzić. Oczywiście są osoby, które osobiście znam, które bardzo sobie ten szpital chwaliły. Wszystko zależy od tego na jaką zmianę się trafi, na jaki humor i stan zmęczenia personelu. ..Tyle mogę powiedzieć :)