wiem łatwo mi to powiedziec...ale nie poddawaj sie...nie rezygnuj!
zwiekszenie mleka to jest kwestia paru dni...a poza tym jest jeszcze inna mozliwosc niz laktaror na zwiekszenie laktacji
Wczoraj Jaś skończył 2 miesiące. W nocy podjęłam trudną decyzję o zakończeniu walki o laktację. Dzień wcześniej była u nas konsultantka. W sumie dla mojego czystego sumienia.
Przystawiamy się super. Tylko ja mam mało mleka, a Jaś kiepsko ssie - taki z nas duet :(. Mój brak mleka to może być przez PCO albo przez to ze od początku mało ssał (najpierw wędzidełko, potem zapalenie układu moczowego). Jak tylko przestałam stymulować piersi laktatorem to ilość pokarmu zmalała. Przyrosty miał małe tak, że po wyjściu ze szpitala kazali nam go dokarmiać. Jak wiadomo - butelka to koniec początku karmienia piersią:(.
Konsultantka dała jeszcze szanse, ale musiałabym go karmić co 2 godziny, a potem 20 minut odciągać pokarm laktatorem. Przy Jaśku to nie przejdzie, bo on to najchętniej u mnie na kolanach, albo przy cycu (chocby na sucho). Przecież nie może być tak, że dziecko się drze a ja odciągam. Masakra jakaś, bo Jasiulek mało co śpi w dzień.
Nie zatrybiło. Jest mi bardzo smutno. Za każdym razem jak patrzę na butelkę to mi łzy do oczu płyną. Jeszcze wszędzie te napisy "najlepsze jest mleko matki". I powszechne przeświadczenie, że "pokarm jest w głowie" i "jak się chce to można karmić". Masakra. Łażę po domu i ryczę. Mam nadzieję, że mi w końcu przejdzie, bo u psychiatry wyląduję.
Jaś jest pogodniejszy. Ślicznie się uśmiecha. Cudowne dziecko. Przecież najważniejsze, żeby był najedzony, przytulony do mamy i kochany. A jednak, porażka. Dla mnie, bo jemu nie robi różnicy czy butla czy cyc. No chyba, że chce się poprzytulać. ;)
wiem łatwo mi to powiedziec...ale nie poddawaj sie...nie rezygnuj!
zwiekszenie mleka to jest kwestia paru dni...a poza tym jest jeszcze inna mozliwosc niz laktaror na zwiekszenie laktacji
walcze o laktacje od samego praktycznie poczatku. Maly kiepsko przybiera i jest ponizej trzeciego centyla. Po pobycie w szpitalu (zapalenie ukladu moczowego) kazali go jednak dokarmiać. Wyprobowałam już chyba wszytko:
ziolka, lactinatal, homeopatie, karmi, majeranek, ogromne ilości wody, herbatki hippa i herbapolu, kawa zbożowa, plus do tego dostawianie ssaka co chwila i odciąganie laktatorem.
Walczyliśmy dwa miesiące, bo nie miałam "rozbujanej laktacji". Że o nawale nie wspomnę. Przez to czuję karmienie piersią jak kopanie się z koniem - on i tak wygra.
|
i zadaj pierwsze pytanie!