Ech, odkąd Jaś jest na świecie to nie mam nawet czasu bloga pisać. A zmienia się wszystko błyskawicznie, czas leci. Mały waży już 6200, co przy początkowych problemach z wagą jest ogromnym sukcesem. Myślałam, że jak dam mu butelkę to będzie koniec mojej laktacji, a tu mleko ciągle mam. Najpierw dostaje cyca, a potem na dojedzenie butelkę. Czasem w ogóle butli nie chce a obraca główkę w stronę piersi.
W końcu go zaszczepiliśmy. Po zmianie lekarza rodzinnego dostaliśmy skierowania na badania, które wykluczyły jakiekolwiek choroby i w końcu byliśmy pewni, że jest to bezpieczne. Szczepienia zniósł dobrze - nie było gorączki, ale marudny trochę był. Myślę, że to może przez to, że byliśmy u dziadków - za dużo ludzi się kręciło to się wkurzał.
Coraz więcej potrafi się zająć sam sobą - patrzy jak zaczarowany na karuzelkę lub leży na macie. Polubił nawet leżenie na brzuszku - oczywiście do pewnego momentu :).
No i nosimy się w chuście. Odkąd zaczął dostawać butelkę to możemy nawet na 2 godziny wyjść z domu. Poszliśmy do klubu kangura i od tamtego momentu praktycznie wózek stoi nieużywany. Ech, dziadkowie tylko przeżyć nie mogą, bo w chuście się boją. Za tydzień przyjadą mi trochę pomóc, bo mam obronę, więc Jasiek będzie musiał polubić wózek :). W chuście jest rewela - wiem, że mu ciepło, wszędzie możemy wyjść no i tylko raz mi zrobił awanturę (głodny był), podczas gdy w wóżku prawie za każdym razem kończyło się aferą. No i MUM też nosi Jaśka codziennie. Wychodzą na dwie godzinki i mam czas na pracę.
Jasiek potwornie się ślini i pcha paluszki do buzi. Gryzie. Mam nadzieję, że to jeszcze nie zęby. Aż się boję tego ząbkowania wiedząc jakim jest wrażliwcem.
W ogóle on to temat rzeka. Ciągle musi spac zawinięty w kocyk, bo przez sen okłada się rączkami i śpi niespokojnie. A do usypiania kocyk+suszarka+przytulanie+kołysanie+ smok. Takiego mam nerwuska :)
No i właśnie mnie wzywa. No za długo przeryw nie mogłam mieć ;)