Obiecałam, że będę pisać tylko o ciąży, ale tym razem się z tego wyłamię, bo mam ochotę napisać, ile szczęścia mnie w życiu spotkało. Otóż mam naprawdę świetnego męża, cudowne życie, fajne mieszkanie (choć małe) i świetną mamę (teściową też, jakby się ktoś pytał). No i teraz oczywiście maleństwo w brzuchu. Wszystko to sprawia, że mogę nazywać się szczęściarą. W ogóle moje życie jest jakieś takie cukierkowe trochę. Nie powiem, że nie miałam problemów czy chwil zwątpienia, bo na przykład nie mogłam zdać przeklętego licencjatu, a i z magisterką było ciężko. Ale w ogólnym rozrachunku wszystko się udało. Od początku-mam świetnego męża. Czasami mogę na niego ponarzekać, ale naprawdę dobrze nam razem i świetnie się rozumiemy. Mieszkamy sobie w jednopokojowym mieszkanku we Wrocławiu, gdzie czynsz jest koszmarnie wysoki, ale urządzone przez nas mieszkanie bardzo nam się podoba. Lubię tu wracać, do moich pomarańczowych ścian, do kota, który po kastracji stał się przemiłym stworzonkiem, do męża, który zawsze na mnie czeka. Mam mamę, która bardzo się o mnie martwi, bo jestem jej jedynym dzieckiem. Czasem nawet za bardzo, ale jakaś mała awanturka wystarczy, żeby się uspokoiła :) Wiele jej zawdzięczam, przede wszystkim to, że jestem w gruncie rzeczy dobrym człowiekiem (ale też wiele innych spraw, nie będę się rozpisywać). Wszystko jest tak, jak sobie zaplanowałam... no, prawie. Planowałam zostać mamą w nieco wcześniejszym wieku niż 29 lat, ale to już szczegół w tym wszystkim...