Miał być opis porodu, ale będzie później.. na razie nie mam kiedy nacieszyć się powiększoną rodziną i opisać ten magiczny moment i radość, która mi wtedy towarzyszyła. Ae od poczatku.
Jestem w szpitalu. Tydzień po cc już nie miałam odchodów. Cieszyłam się, że mam taki lekki połóg, że blizna ładnie się goi, że mimo cięcia chodzę wyprostowana i nie muszę używać tony podpasek jak to było w pierwszych tygodniach po pierwszy dziecku. Ale moja położna zasugerowała, że lepiej skontrolować ten brak krwawienia, brzuch miałam duży, galaretowaty. Pojechałam kolejnego dnia do swojego gina. Rzeczywiście wszystko stało, szyjka jak kamień, więc podano mi zastrzyk. Czekam godzinę..nic. Czekam drugą godzinę. Nic. Dostałam arthrotec dopochowo. Byłam w szpitalu, więc kazano mi poleżeć jeszcze godzinkę w sali odwiedzin, poczytać gazetki na nudę. Po godzinie dalej nic. Pojechałam do domu z zaleceniem kolejnej wizyty za 2 dni. A w domu jak zaczęłam karmić maleństwo (spał jak w zegarku 3h, akurat wróciłam na karmienie), to dopiero wtedy leki + oksytocyna zrobiły swoje. Nie rodzilam nigdy naturlanie, ale ten ból to był przedsmak rodzenia.. Męczarnia. Po dwóch dniach pojechałam ponownie na usg. Rzeczywiście macica była już w lepszym stanie, za trzy dni miałam znów jechać na usg. Ale po dwóch dniach zaczęła się gorączką, dreszcze. Fatalne samopoczucie. Do tego jak na złość ból gardła. Brzuch mnie już nie bolał, więc myślałam że to osłabienie i wirus. Ale wieczorem byłam tak wypruta, że pojechaliśmy do szpitala. Na usg macica znów była wypełniona, zrobionio mi wszystkie badania i kazano przywieźć maluszka. I tak leżę od soboty. Dziś już dobrze się czuję, odżyłam. Gorączkę udało się opanować, zmieniono mi też antybiotyk bo pierwszy był fatalny dla mnie. Krwawienie znów podgonili lekami. Cieszę się że najgorsze mam już za sobą. Mogło być gorzej. To nie sepsa ani zaszyty wacik jak mnie na poczatku na oko zdiagnozowano. Będę żyć :) Będę zdrowa. Muszę dojść do sił żeby móc opanować dom i dwoje dzieci. Nie mogę się doczekać tej swojej codzienności :) Buziaki dla wszystkich Was :* cieszę się dzisiejszym dniem, mam nadzieję że i u Was i Waszych dzieci będzie dziś fajny humor. Mój Wituś śpi, wszystkie położne cmokają z miłości na jego widok. Jestem sama na sali, mam jak w hotelu, przewijak, miejsce do kąpieli, karmienia, piękny widok za oknem. Na oddziale jestem jako jedyna z dzieckiem, reszta to starsze/młodsze i niestety niektóre po poronieniach..dlatego staram się nie dopuszczać do tego, żeby płakał aż echo niesie, bo domyślam się jaki ból może sprawiać komuś gdy kwili i płacze.. Szlachetne zdrowie.. No, to by było tyle na dziś.
Komentarze
Wyświetlono: 1 - 6 z 6.
Ja po porodzie sn małam takie silne bóle brzucha podczas karmienia, że poród mi się przypominał, trwało to jakieś 3 dni i bola mimo iż cały czas byłam na przeciwbólowych :( także współczuję... wracaj szybko do pełni zdrowia, żebyś mogła się cieszyć w 100% domem, macierzyństwem tp. I jeszcze niech słońce wróci na dobre, to o wszystkim zapomnisz na długich spacerach z dziećmi :)