zatrudnila bym fotografa(mielismy tylko filmowanie,teraz zaluje ze nie mamy sesji), wybralabym inna fryzure i inny makijaz, narazie tyle mi przychodzi do glowy-mimo wszystko jestem zadowolona:)
2011-07-12 18:54
|
co byście zmieniły? :)
Ja kupiłabym sukienkę na zmianę ;) Założyłabym krótszą, zwiewniejszą po oczepinach...
Wiedziałabym jak pokierować kamerzystę, żeby nagrał film bez dziwnych min... które tylko zawstydzają...
i nie zapomniałabym z nerwów ucałowac taty kiedy odprowadzał mnie w kościele :P he he
i na pewno znalazłoby się jeszcze kilka rzeczy o których akurat w tej chwili nie pamiętam :P
TAGI
Brak tagów, bądź pierwsza!
Odpowiedzi
zatrudnila bym fotografa(mielismy tylko filmowanie,teraz zaluje ze nie mamy sesji), wybralabym inna fryzure i inny makijaz, narazie tyle mi przychodzi do glowy-mimo wszystko jestem zadowolona:)
Fotografa zdjecia sa okropne, fryzure chyba tyle
Acha no i może bym nie płakała aż tak bardzo :)
męża :) i ja nie żartuję ;) bo rozwiodłam się po 4 latach. ale powiem szczerze, ze dla samego wesela warto było się rozwieść ;) nie dla białej sukni, prezentów itd. tylko ten dzień był dla mnie niesamowicie ważny, bo przekonałam się bardzo namacalnie, jak mocno rodzice mnie kochają. mama molestowała orkiestrę, żeby do znanej włoskiej melodii zaśpiewali piosenkę z tekstem, który ona sama ułożyła. wyłam jak bóbr. wcześniej prawie wyłam (no żeby się nie rozmazać) w kościele, gdy nagle zagrał kwartet na saksofonach Arię na strunie G (moją ulubioną) i Ave Maria (siostra mojej przyjaciółki grała). też sprawka mojej mamy.
u mnie nigdy wprost się uczuć nie okazywało a w tym dniu bardzo wyraźnie czułam, jak ważna jestem dla moich rodziców. nie dla męża... który kazał mi zapieprzać o 4 nad ranem w sukni przez całe osiedle żeby jego matkę zaprowadzić tam, gdzie mieli spać. bo mu się nie chciało iść samemu. a ja potem szłam boso bo nogi w butach mnie cholernie bolały. no, ale co się gratulacji po drodze nazbierałam, to moje ;)
co bym zmieniła? może fryzurę, bo wiatr był i zrobiła mi się szopa na głowie. wodzireja, który się urżnął i pierdolił takie głupoty że głowa boli. kamerzystę (przynajmniej fotografa w plenerze mieliśmy fajnego). a przede wszystkim zrobiłabym wesele w knajpie, gdzie nic nas nie interesuje, przychodzi się na gotowe. myśmy mieli własne kucharki, sami sprzątaliśmy i stroiliśmy salę, myliśmy naczynia. w dniu wesela byłam tak zmęczona przygotowaniami, ze nie mogłam się wyprostować. fakt - było taniej, potrawy takie, jakie chcieliśmy, ze swojskich świnek ;) ale wiele to kosztowało nerwów i wysiłku.
i zmieniłabym zdjecie grupowe, gdzie mój mąż trzyma swoją mamusię za rękę, zamiast trzymać tylko mnie.
taa... jest co wspominać. małą stłuczkę w drodze w plener też ;)
Ja dla odmiany pozostalabym cale wesele w sukni slubnej, po oczepinach niepotrzebnie sie przebieralam, niby po co (suknie taka ma sie raz w zyciu).
Chcialabym miec sesje fotograficzna, a nie 3 zdjecia w studio (nie operowowano jeszcze tak cyfrowkami i mamy malo zdjec do tego sa z glupimi minami). Tego zaluje najbardziej!
Ceremonia koscielna byla idealna :) Tu nic bym nie zmienila.
Tym co nie sa w ciazy (ja wtedy bylam) radzilabym trzepnac kielicha na rozluznienie. Z perspektywy czasu, to teraz bym byla odstresowana :) Szlabym na luzie, a nie w nerwach, w ktorych przy zakladaniu rekawiczek zlamalam w polowie paznokcia...