Blagam pomocy! Powoli zaczynam sie zastanawiac, kiedy sie wykoncze.. Wymiotuje jakims kwasem, obawiam sie, ze niebawem wypluje (wlasny!) zoladek. Mdlosci mnie dobijaja. Nic nie pomaga, przerobilam juz wszystkie sposoby. Wczesniej pilam vomitushell, a teraz lekarz przepisal mi torecan, o zgrozo.. w czopkach. Tez jakos za bardzo nie pomaga, choc, powoli, juz moge sie poruszac. Co Wy przyjmowalyscie i jakie sposoby na mdlosci pomagaly?
z gory dzieki. Ania :)
Odpowiedzi
Niestety sucharki, kanapki, krakersy, po przebudzeniu nic, ale banan 2 razy zadzialal :D Najgorsze jest to, ze po piciu najbardziej mnie mdli, wiec juz powoli zaczynam sie bac plynow, a wiem ze musze, no i pragnienie strasznie mnie meczy.
Jolu.. mam rozumiec, ze w 12 tygodniu mdlosci nadal nie ustapily ? :/
Ja zazywalam cos takiego jak: Vomex.
Tak, trzeba rano przed wstaniem przegryzc cokolwiek, zamin jakis ruch wykonasz. Sucharki najlepsze i potem chwile tak jeszcze polezec.
Niestety nie ustąpiły :( nawet się niedawno nasiliły, ale to chyba od dnia zależy, nie wiem.
Moja kuzynka jest teraz w 26 tyg. a mdłości miała aż do 16tc. Ale bądzmy optymistkami ;)
Aniu, szybko do szpitala, nie męcz się tak jak ja!
Ja zaczęłam ostro wymiotować w 8tc. W 8-10tc schudłam 7kg, następnie w 10-12 tc kolejne 2 kg. W sumie straciłam 9kg przez miesiąc. Byłam wykończona, nic nie jadłam, nie piłam, jadłam np. pół kajzerki raz na 2 dni, wymiotowałam nawet wodę, wymiotowałam w dzień iw nocy, w sumie to tak 15 razy dziennie, nie wymiotowałam tylko jak udało mi się zasnąć, ale i tak rzyganie potrafiło mnie obudzić. Do tego w końcu mdlałam z osłabienia. 3 razy byłam na izbie przyjęć w bardzo znanym warszawskim szpitalu położniczym na ul. Żelaznej, gdzie za każdym razem trafiałam na tą samą lekarkę, która twierdziła, że w ciąży się wymiotuje więc mam nie panikować, dawali mi tylko ze 3 kroplówki i do domu, ale to nic nie pomagało. Za 4tym razem trafiłam na innego lekarza, który położył mnie na oddziale na 5 dni, ale wypisał zaraz jak udało mi się raz nie zwymiotować od razu kromki chleba po jej zjedzeniu bo stwierdzili, że już mi przeszło. I na dowidzenia dodali, że mam do nich więcej nie przyjeżdżać bo dodatkowo mam inną chorobę jelit i stwierdzili, że oni się takimi przypadkami nie zajmują. W końcu wycieńczona poszłam do swojego gastrologa bo już nie wiedziałam gdzie szukać ratunku, byłam już sina, zgięta, ważyłam 47kg i wszystkie spodnie wisiały mi na tyłku. Lekarka powiedziała tylko "O Boże, jak pani wyglada! Natychmiast na oddział". W szpitalu na ul. Wołoskiej spędziłam miesiąc! A wymioty przeszły już na 2 dzień pobytu bo dawali mi jakieś kroplówki na uspokojenie kwasów żołądkowych :) I zaczęłam wcinać jak szalona, nawet różne śmieszne miksy ciążowe typu pęto kiełbasy+czekolada. W tym szpitalu zrobili mi dużo badań i okazało się, ze miałam ciążową nadczynność tarczycy (a na cudownej ul. Żelaznej nawet badań mi nie robili) co mogło być powodem tych wymiotów, potem trzymali mnie do Bożego Narodzenia żeby mnie trochę podtuczyć i obserwować hormony tarczycy.
Teraz wszystko się ustabilizowało, ale jeszcze do teraz zdarza mi się puścić pawia z samego rana, ale to tak raz na tydzień ;)
A to co polecala położna: jeść pomału najlepiej bułkę z masłem bez dodatków, nie pić nic zbyt zimnego lub zbyt gorącego, najlepiej letnią wodę z cukrem malukimi łyczkami.
A ja też miałam takie pragnienie i tak marzyłam zeby tak od razu wypić szklankę wody, ale wtedy mogłam o tym tylko śnić Ja gdy wypiłam taką szklankę duszkiem to natychmiast wypływały z mnie dwie.
A co do kwasu - ja wiedziałam, ze jak tylko się obudzę to zaraz zwymiotuję ten gorzki żółty kwas i zauważyłam, ze jak poszłam do łazienki i wypiłam duszkiem tak pół szklanki czy szklankę letniej lub zimnej wody to of course i tak zwymiotowalam od razu ale przynajmniej tego kwasu nie było tak czuć, lżej mi się go wymiotowało.
Próbowalam nawet jakichś paseczków na nadgarski (akupunktura), ale nie pomagało.