Kurde, kobieto podziwiam Cię. Jesteś naprawdę silna, mam nadzieję że wszystko się w końcu unormuje. Powodzenia i nie daj się......
Zasiadłam do pisania i wlaściwie nie wiem o czym pisac...hehe:) ale spróbuje sklecic to jakos w całość. Dalej rehabilituje vojta mojego syneczka i już sama nie wiem czy to wszystko ma sens...jestem juz tym zmeczona chociaż walczymy dopiero 2 miesiace. Na ostatniej wizycie u neurolog troszke sie zawiodlam. Myślałam, że skoro mały pieknie się dzwiga i podnosi glowke do siadu do z ta obrecza barkowa wszystko ok! ale jednak nie. Pani doktor wziela malego na brzuch i mowi ze ma sie podniesc pieknie na raczkach (tzn raczki maja sie wyprostowaca dupka dalej lezy) a moj synek niestety, lezy dalej na przedramionach od czasu do czasu prostujac prawa raczke. Okazalo sie ze lewy bark jest dalej flakowaty:( dostalam masakryczne cwiczenie, ledwo sobie radze, ale jakos walczymy. Mały placze, bo ta pozycja jest okropnie niewygodna (jest totalnie unieruchomiony) ale włączam mu vive na fula i jest ok:) - placz ustepuje:)
na dzien dzisiejszy po ok 3 tyg cwiczen mysle ze jest postep, juz nie tylko raczki prostuje ale podnosi tez dupke! jakby zbieral sie do raczkowania- tak fajnie to wyglada:) dla innych mam to takie normalne, a mnie to cholernie cieszy, jak widze, ze synek to raczke podniesie, to popełza, poturla sie po podlodze:)potrafie godzinami na Niego patrzec jak sie rozwija..
co jeszcze u nas...we wrzesniu planujemy wyjazd do Niemiec, ciesze sie jak cholera, bo w końcu bedziemy razem w trojeczke! a nie jak do tej pory ja i synek..do tego moi rodzice, którym palma odbija i wypominaja ze zuzywamy prad, jemy, chociaz dokladamy sie do wszystkiego..szkoda gadac, mam teraz taki zły okres w swoim życiu...do tego slub i chrzciny malego 10 wrzesnia, dobrze ze robimy tylko przyjecie bo wesela bym nie przezyła...:(
jestem jakas przybita, wyobrazcie sobie, ze poszlam dzisiaj do koscioła...
wierze w Boga, modle sie sama, ale nie lubie chodzic do koscioła wtedy kiedy pełno jest w kościele dewotek, zreszta to małe miasto i każdy każdego zna, a ja zawsze wolałam sobie pojsc sama i sie pomodlic w ciszy.
nie umiem normalnie chodzic do kościoła co niedziele, wystroic sie itd..dla mnie to jest nie do przyjecia:( ale dzisiaj nie wiem co mi odbiło, że spacerujac z małym wstapilam do kościoła i zostałam na mszy - mały spał sobie i nawet sie nie obudził. Cała msze poprowadził cudowny ksiadz- młody pełen werwy jeszcze- do tego pieknie spiewajace dzieci, chrzest,...a ja co?? a ja cała msze ryczałam! tak! ryczalam jak durna! całe życie jakos mignelo mi przed oczami, dziecinstwo, dorastanie, pierwsza miłość, klotnie i walka z matka..studia, magister, moj M. - synek..:) plakalam i nie wiem dlaczego? ze czas tak szybko leci? ze nie wychodzi nam to zycie narazie -nie liczac oczywiscie cudownego syna..ciagle jakies problemy, moj M. starcił prawko bo spowodował wypadek nieumyslnie i co teraz? przeciez on pracuje za granica, musi miec auto! dom nie skonczony - stoi bo brak kasy...kredyt do splacenia...kurde a moze sobie wszystkie negatywne rzeczy wklepałam do głowy i nie widze juz pozytywów?
wiecie co, skrytykujcie mnie za ogólny chaos (pani z polskiego zawsze mowila, ze lubie robic chaos w opowiadaniach- brak chronologii itd) ale moze cos zrozumialyscie- mam nadzieje:) tak jakos musialam sie wygadac, bo gadam tylko do mojego synka, a z nim to tylko agi - agu - ma- ba - ghhh itd:)
calusy dla Was dziewczynki!!!!
Komentarze
Wyświetlono: 1 - 7 z 7.
O nie, rzeczywiście silna baba.! nie to co ja.! Kurde, To Ciebie wszyscy powinni na rękach nosic za to jak się poświęcasz i ilez siebie dajesz małemu, jak sobie ze wszystkim radzisz, bo musisz. A chwila 'załamania nerwowego'. ; p należy się każdemu i czy to przypadkiem w kościele czy też nie. ; )) Podziw, i trzymam Kciuuki. ; *
Kochana mój Tata o takich kobietach jak Ty zawsze mówił: "Baba jak u innych chłop". W tym sensie, że taka silna. I Ty właśnie taką babą jesteś:)
kochana,każdy w życiu ma wzloty i upadki.Każdy czasem płacze w poduszkę,ma ochotę się załamć ale tylko nieliczni potrafią dźwignąć ciężar jaki los im położy na barki-i ty do nich należysz.Kredyt spłacisz,prawko oddadzą wszystko przyjdzie z czasem.Najważniejsze,że masz dla kogo zyć,dla kogo się starć walczyćo lepsze jutro!A te łzy...to lekarstwo,wierz mi,warto czasem z siebie je wylać.Gdy będziesz już razem ze swoim M.wszystkie problemy staną się łatwiejsze do rozwiązania.Pamiętaj tam gdzie jest miłośc jest też duża szansa na szczęśliwe i lepsze jutro:)
Trzymam kciuk za pomyślnośc rehabilitacji-nie przestawaj i uwierz w to,że efekty będą wspaniałe.Cierpliwych los wynagradza,pozdrawiam serdecznie :*
kurde, dzieki dziewczyny...ale chyba juz mnie ta sila opuszcza:( codziennie jak rano wstaje to sobie mysle, kurde musze dzialac i dzialam! a wieczorami mnie bierze...tzn, mówie ze jutro nie wstaje bo nie mam sił:( sila napedowa jest moj synek, ktorego usmiech mnie tak pozytywnie nakreca ze mogłabym góry przenosic, a jak zasypia to moja sila zasypia razem z nim...
Nie możesz się poddac, to nie jest ten czas na wmawianie sobie że jest aż tak cięzko że nie ma się rano siły wstac, Masz małego Bąbla w domu, on jest ważny, on się liczy i On czuje to że mamie coś dolega : ( Jesteś silną kobietą i dasz radę, jeśli sama w siebie teraz nie zaczniesz zwątpiac.xd (no i kurde nie wiem jak to się pisze, ale mam nadzieje że wiesz o co mi chodzi. ; ))
Ponarzekać każdy czasem musi, wygadać się i zrzucić cały ciężar na barkach jaki się nosi, płacz też pomaga oczyszcza, i myślę że nie jesteś osobą, która się poddaje, są chwile zwątpienia ale dasz radę, masz kochanego synka, męża, a kłopoty są ale mijają,
życzę zdrówka dla synka, a dla Was mniej zmartwień i więcej słonka w waszym życiu!:)