Miałam opisać jak to sie stało, że ze szpitala przyjechałam w piątek a w poniedziałek znów tam wróciłam... ;/
Więc w poniedziałek przyszła Żaneta do mnie. Siedzialyśmy i gadałyśmy i nagle takie plamki zaczeły mi latać przed oczami. Zmierzyłam temperature-38 , za 5 min znowu 39. Zaczęły mi drętwieć ręce i zaczęłam puchnąć na twarzy. Od razu zadzwoniłam do rodziców, żeby przyjechali z pracy. W ciągu 5 minut byli w domu. Pojechałam z tatą do ośrodka a tam poje#%! pani doktor wyjechała z tekstem : Z taką gorączką to się siedzi w domu, bierze się tabletki od gorączki i pije sok malinowy. Przepisała mi pyralginę i tyle. Wyszłam z tamtąd myśląc co to za idiotka ! Wróciłam do domu, ubrałam Darię i pojechałiśmy na pogotowie (do tego szpitala gdzie rodziłam) Tam od razu pobrali mi krew, zbadali mnie itd i powiedzieli, że zostaje na oddziale... okazało się, że mam połogowe zkażenie rany pooperacyjnej. Nacieli mi brzuch i wycisneli mi z niego ropę (*bleeee* ) I tak leżałam do niedzieli... Codziennie dostawałam ok 5 kroplówek, czopki, zmiana opatrunku na brzuchu itd... A i tak mialam gorączkę 39,9. Lekarka powiedziala raz na wizycie : Takiego strachu nam pani napędziła, że cały szpital na długo panią zapamięta. Czyli nie najlepiej ze mną było...
Ale najważniejsze, że już wszystko dobrze i że jesteśmy w domku obie :) W poniedziałek jeszcze kontrola. 3mam kciuki żeby wszystko było w porządku .
Komentarze
Wyświetlono: 1 - 3 z 3.
O wow jakie przeżycie .. Durnu lekarz co Cię pierwszy przyjął ... :/ Grunt ,że teraz wszystko dobrze :) Trzymam kciuki żeby już było spokojnie ... :)
Boszzzzz kochany!!! dobrze ze pojechalas do tego szpitala! a ta lekarke to przydaloby sie zje... bac i to porzadnie! kretynka! zdrowka duzo zycze :-)