Gratuluje ! :) Śliczny synek :*
Jak juz wiadomo, mój syn urodził się prawie tydzień po terminie :)
termin był na 8 listopada we wtorek, nie zadziało się nic :) Lekarka stwierdziła główkę nisko , ale wszystko pozamykane, mam czekac na rozwój sytuacji
W sobotę zgłosilaiśmy się na izbę na kontrolne ktg, żaden skurcz się nie zapisał, ale pani położna stwierdziła dwa palce rozwarcia , wróciłam do domu i czekamy dalej :)
z soboty na niedzielę w nocy były skurcze, ale nieregularne i po kąpieli sie rozeszły oczywiscie :)
W poniedziałek o 9 ranopojechałam znowu na izbę na ktg. Pojechaliśmy z Maćkiem, pani znowu bada i stwierdza, że dalej dwa palce , ale podłączy mnie pod ktg. Na ktg zaczęły pisać się skurcze, początkowo wogóle ich nie czułam , bardziej skupiłam się na zgadze od leżenia , ale ojtam :D
Wyszłam z gabinetu i mam czekać na lekarza, wiadomo jak to na izbie. Pięć nagłych przypadków, 3 rodzące itp. Czekamy , rozmawiamy, że obok szpitala jest Mcdonald i lecimy na cheesy :D
Zaczęłam czuć jakieś delikatne skurcze, ale zawsze tak mam po badaniu. Doczekałam się na swoją kolej, pani wypisuje papiery, każe zgłosić się jutro na kontrol, a we środę na oddział. Patrzy na mnie i mówi, że mam twarz rodzącej :P Nie wiem po czym to pozanałą, ale kazała wdrapać się na fotel ( sto tysiące piąty raz) i nagle mówi, że mam cztery palce :D
No i potem widomo, papierologia na skurczach trudno się skupić. Przebranie się i na górę na oddział.
Tam walnęło we mnie deja vu :D cofnełam się 3 lata wstecz :D dostałam nawet to samo łóżko porodowe co z Hanią :D
I znowuuuu siedem osób do badania, stwierdzają że te cztery to takie raczej 3,5 . Lewatywka, czopki na zgładzenie szyjki i pod prysznic na piłkę :D Mąż się ze mnie śmiał, że zaczyna mi adrenalina wzrastać, bo zaczynam gadać jak najęta :) niestety tak mam w stresie :D
Znowu ktg, skurcze mi osłabły totanie, załamałam się, że znowu będę rodzić 10 godzin.... przyszedł jakis pan doktor i powiedział, że jeśli w godzinę nic się nie wydarzy to podadzą mi oksytocynę. Zapytał ile po terminie, popatrzył na męża i powiedział, żebyśmy zeszli piętro niżej na usg i ocenę wagi małego.
Jako, że szpital kliniczny weszłam do gabinetu, a tam prócz lekarza tłum studentów , zrobili usg i stwierdzili że około 3 kg , duży nie będzie :) zmęczona byłam totalnie i głodna, dlatego kiedy zapytali czy mogą po kolei wymacać mi brzuch i pociczyć określanie położenia płodu to się nawet ucieszyłam, że poleże :) i tak 6 osób macało i patrzyło gdzie mój syn ma głowę, dupkę i kręgosłup :D
Wróciłam na górę i czuję, że skurcze wracaja i to mocne , dziwne ale dobra , leżę na piłce, kucam, siadam na piętach , przyszła pani położna i mówido męza , żeby jej podał ligninę z okna bo nas wody zaleją , se mysle okej, moze coś im przecieka. Ale ona mówiła o mnie , zalały mnie wody i nagle poczułam taki ból, że nie do zniesienia, przyszła druga pani, zajrzała gdzie trzeba i zaczyna zakładac fartuchy , maseczki itp.
Mówi, że jak będę czuła potrzebe parcia to mam się ułozyc na boku, uniesc noge i pchać, więc zrobiłam to 10 sekund później :D Cztery nabrania powietrza i chlup :) Jakieś małe śliskie ciałko kładą mi na brzuchu :) 18:10 :) Ładny był szalenie :)
Zdziwiłam się , że juz, za chwilę łozysko i po sprawie :) niestety nie obyło się bez nacięcia, ale na szczęście maleńkie :)
Podczas szycia cały czas miałam go przy sobie , później zważyli i zmierzyli malucha zucha :)
3240 g i 53 cm :)
Pierwsza noc była dziwna, całą noc mały wymiotował wodami , pilnowałam, żeby się nie udusił,leżałam na sali najbliżej porodówki, więc przez te 3 dni słyszałam tylko przyj i przyj i tak w kółko :D
Drugiej nocy mieliśmy kryzys, cała noc na cycach i tak musiałam mu podac butelkę, ale wypił 20 ml i tyle :)
We czwartek wróciliśmy do domu wieczorem, oblężenie szpitala ogramona, korytarze zastawione łóżkami....aż przyjeżdzała telewizja kręcić materiał o takej liczbie porodów.
W domu czekała na nas starsza siotra na antybiotyku , więc mój stres urósł do maksimum.
Perwsze dwa dni były raczej czuwaniem Wojtusia niż spaniem, dopiero od wczoraj śpi , je, spi, zawali pieluszkę, zje i idzie spać i nawet spiewanie siostry go nie budzi :)
Mala do konca tygodnia w domu, potem zobaczymy jak się zorganizujemy.
Dziś walczymy z nawałem pokarmu i gorączką, mam nadzieję, żę poradzę sobie bez antybiotyku :) póki co jesteśmy tylko na cycku, ale mimo diety co chwilę boli go brzuszek po czymś...
Jestem bardzo szczęśliwa i dumna z mojej rodziny, ale tez cholernie zmęczona.
Starciłam znowu 10 kg, więc jak wstaję to tylko szukam oparcia, żeby nie upaść. Z Hanią było tak samo....dojdę do siebie pewnie za dwa tygodnie , ale warto znieść wszystko :)
Ogólnie jestem bardziej przewrażliwiona na punkcie malucha , niż przy pierwszym dziecku :) Maciek się ze mnie śmieje jak w nocy siedzę nad Wojtkiem i trzymam mu palec pod nosem czy aby na bank dobrze oddycha :)
Hania zachwycona bratem , głaszcze go po rączkach, szykuje ubranka, pieluszki , pomaga w myciu itp :)
Kocham te moje łobuzy najmocniej na świecie :)
o taki będę duży i silny :)
Pozdrawiamy :)
Komentarze
Wyświetlono: 1 - 10 z 20.
Ślicznosci! Moje gratulacje.
Gratulacje;-)
Witaj maleńki Wojtusiu na tym świecie. - jaka cudowna z Was rodzinka
Super rodzinka,szybki poród,teraz Ty w miarę wypoczywaj i wracaj do sił
jaki slodziak super szybki porod:)