już nie mam siły, choroba Recklinghausena, wszystko sie sypie
Ostatnio wszystko sie wali. Od zawsze miałam duzo plam cafe late na ciele, do tego doszły jeszcze piegi pod pachami na piersiach, brzuchu i pachwinach. Nigdy sie az tak nimi nie przejmowałam, lekarz mojej mamie mówił taka uroda, pigment sie źle wymieszał i całe 30 lat żylam w takim przekonaniu, dopiero jak mojemu małemu synkowi zaceły wychodzić te plamy. Zaczełam czytać, choroba Recklinghausena. Dostałam skierowanie na badanie genetyczne wynik za ponad m-ac, i tomograf głowy, które potwierdza badz nie te chorobe. Ale pisałam z pania Dr z Instytutu zajmującego sie ta chorobą. Dała mi jasno do zrozumienia, ze te plamy + piegi oznaczają te chorobę a badanie genetyczne tylko ja potwierdzi. mi wszystko jedno ja sie przyzwyczaiłam do plam . Chodzi o mojego synka, niewiadomo jaki on bedzie miał przebieg choroby, on jest czasami bardzo bardzo starszny, boję sie nawet o tum pomyślec, nie chcę żeby mój synek cierpiał przez to. Ta lekarka napisala, ze nawet jesli ja mam lagodny przebieg nie sa w stanie powiedzieć jak bedzie to wyglądało u mojego syna, nie zniose tego nie wiem jak sobie z tym poradze jak zaczna u niego wyskakiwać i wychodzic te okropne rzeczy.Nie mam nawet z kim o tym porozmawiac nie mam przyjaciól, prawdziwych przyjaciól, jestem za granica a tu mieszka niewielu polaków. Mój facet bardzo mnie wspiera ale nie chce mu codziennie plakac w ramie bo wiem, ze on tez strasznie to znosi. Do teo dochodza jescze problemy z hormonami, zaczynam przypominac zombie, nie moge patrzeć na siebie, wąsy, bary jak u faceta zero cycków i bioder, nie akceptuje siebie w ogole, nie daje sie dotknąc mojemu facetowi, nie rozbieram sie przy nim, boje sie , ze sie w koncu odsunie. W zeszłym roku zmarł mój Tata, nie wytrzymał okrutnosci tego swiata, wywalili go z pracy po 40 latach, on nawet nie widział nie poznał swojego wnuka, jest mi tak strasznie przykro, nie potrafie sie z tym pogodzic, nigdy nie doczekał syna dlatego wiem, ze byłby bardzo dumny ze swojego wnuka, kochał by go nad życie. Chciałabym po prostu z kims porozmawiac, mam kochającego faceta bardzo naprawde, ale nie chce go obrczac tyloma problemami on mi pomógl juz tyle ile był w stanie. moze nie powinnam tu pisac nie wiem ale chciałam to wszystko z siebie wyrzucic bo nie radze sobie z tym juz sama