My mamy wszystkie okna od południa, więc cały dzień słońce wali. Rolety cały czas pozasłaniane, ciemno jak w jaskini, ale i tak gorąco jak cholera.
W przedpokoju, gdzie jest najchłodniej nniby, terometr pokazuje 29 stopni. Młody jest marudny i zaspany, albo marudzi, albo śpi, albo używa cycka. I to bardziej pije niż je, nie dziwię się, mi też się nie chce jeść w te upały. Wyszłam z nim dzisiaj na dwór przed blok tylko i siedzieliśmy 2 godziny pod drzewem w cieniu - ale nie było wiele lepiej niż w domu a momentami nawet gorzej.
Ja też ciężko znoszę te upały, w głowie mi się kręci, niby w nocy pogrzmiało troszkę, ale to za mało, żeby oczyścić powietrze. Teraz się trochę chmurzy, może popada. Mam nadzieję, bo już mi się kończą pomysły jak to przetrwać, brrr. W każdym razie cieszę się, że młody już nie jest taki malutki, bo gdybym w takie upały urodziła to nie wiem... współczuję czerwcowym mamusiom, naprawdę.