ja nie mam źle na dłuższą metę - mam pracę w urzędzie, mam wypłatę, mam studia jedne drugie skończone i jeszcze zawód dodatkowo i rodziców co padną ale mi pomogą (nawet umowa na mieszkanie jest na nich bo nikt teraz wynając nie chce samotnej matce z dzieckiem) i zapożyczą się do konca życia oraz znajomych od serca, którzy przyjadą po jednym smsie i którzy i czasowo i fiansowo są w stanie się dla mnie poświęcić. Nie wiem co gdyby nie rodzice i do gdyby więcej niż jedno dziecko, jak u Adzki... Pewnie bym tkwiła dalej tam coaz bardziej w dole, potem depresji... hmm.. Ja i tak długo dałam radę mimo, że znajomi i rodzice mi suszyli głowę, że mam uciekać jak najprędzej, ale chciałam kiedyś powiedzieć Wojtkowi, że się starałam, że są jakieś wspólne wspomnienia (chociażby porodu), nie byliśmy sami od samego początku (choć tak naprawdę byliśmy bo co to za tatuś na 15 minut dziennie). Kiedyś mnie zapyta - mamo, czemu nie jesteś z tatą i wtedy pewnie mnie zatka na dłuższy moment ale jakoś spróbuje tak zrobić, żeby to kiedyś zrozumiał. I mi wybaczył.