MIłość jest ślepa dziewczyny...
![](http://fajnamama.pl/suwaczki/tiiik7k.png)
MIłość jest ślepa dziewczyny...
Cześć dziewczyny, mnie chyba dopadł baby blues :( czasem - jak mała płacze - wydaje mi się, że jestem najgorszą matką na świecie, że to jakaś pomyłka i mam ochotę uciec :( Wyobrażałam sobie, że to będzie cudowny czas, a wcale tak nie jest, daję sobie czas do końca połogu, żeby się emocje i hormony wyciszyły, a jak nie to chyba skorzystam z propozycji mojego męża i pójdę do pscyhologa.
A co do płaczu - pierwsze 2 tyg. po urodzeniu było super, Hania spała i jadła na zmianę, ale w zeszłym tygodniu zaczęła się masakra, potrafi płakać cały dzień i nic nie pomaga - najedzona, ma sucho i nic, a najbardziej płacze jak ma zrobić lub robi kupę - lekarka stwiedziła, że to kolki, ale mi się wydaje, że to nie to... Kupy robi normalne i cały czas w podobnej ilosci, ale sprawia jej to straszny ból - co to może być, miałyście tak?
tusiak - tak, pisałam ja o tym i arletka. Przeszło z czasem ale był hardcore....
tusiak - tez miałam podobny stan do Twojego po pierwszym porodzie i nie trwał 6tygodni, tylko minimum 8, chociaż 4pierwsze były najgorsze emocjonalnie ;) Tzn. w sumie oprócz pierwszych dwóch, ah zagmatwałam, już wyjaśniam. Otóż u nas, jak i u Ciebie i izaboo też ;) własnie koło 2tygodnia życia zaczęła się prawdziwa "jazda". Dziecko płakałao, marudziło i jadło cycka, nic więcej. A sutki zakrwawione.. Moja to najchętniej cały dzień by coś ssała, ale pierś, bo smoczka przeciez nie chciała, a potrzeba ssania tak silna, że hoho. Do tego właśnie od 2tygodnia życia zaczeła miec dyschezję niemowlęcą, czyli problem z oddaniem kazdej kupki, czytaj: dziecko chce ją zrobic, ale nie umie, bo zamiast wypychac - zaciska. I się męczy. I tak z każdą kupką. To jest problem naturlany i sam musi minąc z czasem, dziecko musi się tego nauczyc. Można mu jedynie pomagac masażami, ciepłymi okładami, suszeniem brzuszka suszarką ;), przykładaniem jego nóżek do brzuszka, ostatecznie podając czopka lub delikatnie dotykając jego odbytu wysmarowaną oliwką końcówką termometru (poważnie. Mojej tak kilka razy zrobiłam. Dziecko wtedy przestaje zaciskac).Wszystko właśnie wtedy, kiedy mocno chce coś zrobic, a mu nie wychodzi..
Stanu psychicznego nei zazroszczę, ale nie Ty pierwsza i nie ostatnia. I tak samo jak z tą kupką i ogólną płaczliwością dziecka - wszystko minie, zapewniam. Predzej czy później, zależy od dziecka i matki..
U nas problemy z wypróżnianiem i przestanie takiego ciągłego wiszenia na piersi oraz płakania "bez powodu" minęło od 4miesiąca dopiero. Od razu stan mojej psychiki zmienił się na maxa dobry też ;)
I nie obwiniaj się za wszystko, nei myśl o sobie w ten sosób, chociaz wiem, że teraz mi łatwo się mówi, a sama dobrze pamiętam, co wtedy przezywałam.. Wiedz, że tak nie jest, po prostu.. A ja do tego się zamartwiałam, bo się naczytałam tych wszystkich poraników i co kiedy dziecko powinno już robic i odchodziłam od zmysłów, że moje dziecko jeszcze się nie uśmiecha, jeszcze na nas nie patrzy wcale (długo Jej to zajęlo, bo ponad miesiąc, żeby w ogóle zaczęła zaczynac). Ah, ciężko było. No i dziecko wymagające się mi trafiło. Tobie też, widzę. Taki typ. Potrzebuje nieustannych bodźców, ciepła, bliskości, miłości.
Jeśli mogłabym radzic, to zacznij się cieszyc tym, że masz w ogóle dziecko, jakoś to sobie samej wytłumacz.. Bo ja właśnie żałuję tamtego czasu i tego, że zamiast się uśmiechac i tulic dziecko, poznawac, byc spokojną i nauczyc go tego samego - płakalam i miałam dosyc.. Dziecko wyczuwa Twój stan.
Trzymam kciuki za was.. I.. miałaś coś pisac o przebiegu operacji czy coś.. ? ;)
Zgadzam się z Arletką w 100%. Ja ze starszym miałam inne problemy i też płakałam...miałam doła...zamartwiałam się itp.itd. Wiem co przechodzisz i w sumie większość matek wie. Ja też żałuję, że wtedy nie cieszyłam się tym, że mam dziecko, pierwsze dziecko...Teraz też nie jest łatwo ale staram się z tego cieszyć, być twarda i cierpliwa...cały czas walczę by znów karmić tylko piersią bo najwyraźniej mały chciał już ją odrzucić ale cały czas z niej pije i dokarmiam teraz raz, dwa dziennie tylko mm. A chciałabym wcale i nie jest to łatwe;/ No ale to dla jego dobra;p Maluszkowi też nie jest łatwo zmagać się z tym nowym światem i wszystkim co go otacza. Wstaw się w jego skórę...maluszki przeżywają każdy dzień, co nowego ich spotka...Będzie dobrze:))))
z tą kupką też przechodziliśmy w podobnym czasie co u Ciebie...W nocy najedzony, przewinięty a co 10, 15 minut czuję, że się rusza i stęka i stęka i stęka, napina. Nie płacze ale widzę, że jakby chciał kupkę a nie może. Zatwardzenia nie miał. Dwa razy się zdarzyło, że czopka użyliśmy. Teraz już tego nie ma. Przeszło. A kupki rzadziej też robi także to się unormuje wszystko :)
Dzięki dziewczyny, dobrze że jesteście i można się tu wygadać. Staram się jakoś ogarnąć, tłumaczyć samej sobie, że nie płacze mi na złość, tylko dlatego że jej źle. Tak jak Arletka pisze naczytałam się jakiś poradników jak powinno, a życie to nie książka. Staram się codziennie z małą wychodzić na spacer, żeby chociaż widzieć ludzi, wejść do jakiegoś sklepu, mieszkam w takiej okolicy, że same młode małżeństwa z dziećmi, więc zawsze ktoś zagada. Mam lepsze i gorsze dni, ale walczę dla niej, dla siebie, dla nas.
Arletka, jeszcze jedno pytanie do Ciebie, czy ze względu położenia Małej też Cię teraz wysyłają do różnych poradni, bo mi pediatra kazała iść do neurologa,bo się dopatrzyła jakiejś niedużej asymetrii, no i na biodra, ale to akurat standard.
A co do opisu porodu, muszę się jakoś do tego zabrać, ale chyba potrzebuję natchnienia, chociaż już te złe wspomnienia powoli się zacierają.
tusiak U mnie była położna w domu 2 razy ogladac dziecko i na wizycie w przychodni byłyśmy już też, ale nikt niczego nie auważył. Na biodrach też już byłam i jest wszystko ok. A to USG ważne jest, szczególnei u naszych pośladkowych dzieci i powinno byc wcześniej zrobione niż standardowo, tak jak u innych, przynajmniej tak mi powiedziano :P
tusiak tak trzymaj! Jak coś to wiesz gdzie jesteśmy :)
tusiak - to wszystko przejdzie :P No może poza uczuciem - daj mi parę godzin spokoju xD Mniej więcej od drugiego miesiąca u nas zaczęło się wszystko uspokajać. Wcześniej też mialam doła, byłam ze wszystkim sama, obolała (ryczałam pod prysznicem), Wojtek wymagał ciągłej uwagi, głównie się darł i nie chciał sypiać a ja chodziłam jak zombie i jadłam śniadanio-obiado-kolacje o 23 jak zasnął na 3 h. Byłam cieniem i przegrałam z karmieniem piersią do tego, więc jeszcze większy dół. A teraz patrzę na zdjęcia jak był malutki, bo teraz to 6,5 kilo chłopa i mówię - gdzie moje maleństwo? Nic już nie pamiętam tylko złość i zmęczenie.... Macierzyństwo :)