Bożenko tak odnośnie twego wpisu na blogu. Moje dorosłe życie to pikuś w porównaniu do dzieciństwa. Są chwile do których chciałabym wrócić, dobre wspomnienia, ludzie z którymi chciałabym się zobaczyć, pogadać zobaczyć co u nich. Ale jak sobie przypomne codzienny strach, pustą lodówkę, dwie pary spodni, burczenie w brzuchu na przerwach bądź lekcjach. To codziennie przysięgam sobie ze moje córeczki będą miały wszytko. I ja zrobie wszystko aby nigdy nawet w części nie znały moich rozterek dziecinnych. Gdzie ta moja beztroska. ..
Moja przyjaciółka poroniła czwarty raz. Tym razem w 10 tygodniu. Źle to znosi. Mieszka w Anglii i mówi że tam ciąże uznają od 12 tygodnia. Na jutro miała usg pierwsze zaplanowane...
Ojej..współczuję.. Pewnie będzie miała zrobione szczegółowe badania, żeby znaleźć przyczynę. Oby się udało, czasem ludzie się tyle starają, a ja sobie nawet nie umiem wyobrazić przez co musi przechodzić. Karolina jesteś bardzo silna. Odnoszę wrażenie że właśnie takie ciężkie przeżycia z dzieciństwa pomagają później w dorosłym życiu. Bo tak jak piszesz, teraz swoim dziewczynkom starsz się wszystko zapewnić i masz tę świadomość, że trzeba starać się żeby nigdy nie znały tego co Ty.
Weronika a jeśli mogę zapytać to produkujecie coś na sprzedaż, czy raczej na własny użytek? Pytam bo u nas jest w okolicy zagłębie tytoniu i ziemniaków. Dziś właśnie jechałam przez okolice to ludzie w tytoniu już pracują. A Wituś tak dał mi dziś w kość..byliśmy oglądać auto, bo sprzedaliśmy moje 3drzwiowe bo ciężko teraz z fotelikami a głównie ja z nimi jeżdżę. No i mieliśmy też w planach zakupy odzieżowe ale nie dało się z Witusiem nic zrobić. Nie chciał siedzieć w wózku, jojczał. Ręce mnie bolą od noszenia go a uszy od jego płaczu. Dziś kładę się spać skołowana po całym tym dniu. Wituś jest strasznie humorzastym dzieckiem.
A propos rozwoju, to myślałam że między 4 a 5 r.ż. niewiele dziecko się uczy, zmienia, aale się myliłam! Jak piszesz Karolina że Nikola potrafi bronić swego zdania albo zawsze na końcu musi być jej słowo to jest właśnie to. I będzie coraz mądrzejszych argumentów używać. Dla mnie to jest szok ile dzieci się uczą i później powtarzają tak jak dorośli :)
Hej dziewczyny z tym przemadrzaniem sie mam podobnie jak i Was. Bozenko my mamy ok 28hektarow ziemi na ktorej mąż uprawia zboża na pasze dla zwierząt bo trzymamy świnki (okolo 150 szt) i bylo (12szt z czego maz planuje powiekszenie tego stadka). Pracy jest zawsze sporo jak piszesz ziemniakow mamy na szczescie malo bo okolo pół hektara. Do tego ogrodek troche warzyw na wlasny użytek i sad kilka jablonek śliwki orzechy wloskie i orzech laskowy, grusza, czeresnie i wisnie wszystkie drzewa tez na wlasny użytek.
Karolina tez nie pochodze z bogatej rodziny chociaz powiedziec nie moge bo glodna nie chodzilam zylismy skromnie z wyrzeczeniami ale moja mama to taki skarb ze mino wszyatko mielismy szczesliwe dziecinstwo. W ogole na wsi troche inaczej sie dzieci wychowuje chociaz wydaje mi sie ze kiedys bylo latwiej teraz imo wszystko dzieki rowojowi wszystkiego czlowiek i tak musi bardzo dzieci pilonowac nawet jak posiadamy duze wlasne podworko to nie ma takiej opcji zeby zostawic samo dziecko bo niegdy nie wiadomo co moze sie stac.
Karolina wspolczuje kolezance to straszna tralma a walka z myslami co bedzie jak nigdy sie nie uda zrealizowac marzen potafi wprowadzic w depresje, grunt to sie nie poddawac.
Weronika to naprawdę nie macie czasu na nudę, przy takiej ilości zwierząt i ziemi jest ogrom pracy! A te piękne torty to chyba w nocy pieczesz, albo jakoś czarujesz :) Dobrze że masz dziewczynki, tak myślę że będą Ci pomagać dużo, mają dobry przykład bo mają pracowitą mamę. A co do zostawiania dzieci samych na podwórku to prawda, kiedyś nie było tylu niebezpieczeństw, np. tylu aut na drogach. Z tego względu teraz rodzice są bardziej ostrożni, chyba nie pozwala się dzieciom na łatanie bez opieki. I dobrze, bo jak się słyszy czasem o wypadkach z udziałem dzieci to aż strach dech zapiera..
O keku! Weronka! Ile wy tego mavie? Strasznie dużo pracy przy tym pewnie. A chodzisz z mężem czy on sam wszystko ogarnia? Pytam bo mam koleżankę co mają krowy i on nigdy sam nie poszedł, zawsze ona musi nawet jeśli jest to kosztem dzieci. Tzn muszą zostać same w domu. Ale zgadzam się z Bożenką jesteś bardzo pracowitą kobietą, mam nadzieję, ze mąż cię docenia:) u moich rodziców w wiosce są ludzie co mają 6 dzieci i te dzieci latają po drodze po całej wiosce bez opieki. I nie mówię o nastolatkach ale nawet 3-4 letnie dzieci. Nieraz przychodziły że chcą kanapke. Ale nie tak że w domu nie mają co. Tylko że się nimi nikt nie zajmuje.