Zawsze byłam osobą dość nerwową, prowadziłam intensywny tryb życia, miałam stresującą pracę. Teraz jestem w 18 tygodniu ciąży i dość ciężko ją znoszę. Chodzi o taki ogromny niepokój, nieufność, smutek i rozżalenie, które mi towarzyszą. Mam wrażenie, że cały świat sprzysiągł się przeciw mnie. Dwa razy już byłam w szpitalu z krwawieniem, spowodowanym prawdopodobnie zbyt silnym wzburzeniem i emocjami. To wszystko się ciągle we mnie kumuluje i mimo, że bardzo kocham moje dziecko, cieszę się z niego to nie potrafię zapanować nad histeriami. To jest straszne uczucie, bo przynajmniej raz na parę dni coś wyprowadza mnie z równowagi do tego stopnia, że zaczynam płakać, krzyczeć, brak mi oddechu, bluzgam na mojego męża, raz nawet uderzyłam go w twarz. Strasznie mnie denerwuje, że on idzie gdzieś na piwo, albo w ogóle wychodzi coś załatwić. Raz siostra powiedziała coś niemiłego to normalnie trafił mnie szlag, miałam ochotę jej przyłożyć. Przed ciążą nie było nigdy aż tak źle, mogłam emocje zdusić w sobie, poplakać i przechodziło. Teraz bardzo cierpię, później mam poczucie winy z powodu dziecka, ogromne wyrzuty sumienia że zraniłam bliskich i czuję straszne zażenowanie. Nieustannie się martwię tym co będzie, że nie nadaję się na matkę, że później będzie jeszcze gorzej. Prosiłam swojego lekarza prowadzącego o skierowanie do psychologa ale powiedział, że nie ma takiej potrzeby bo to hormony. Czy to możliwe, że hormony sprawiają aż taki ból? Są chwile kiedy myślę, że już gorzej być nie może, że jest bardzo bardzo źle. Mam wtedy w głowie najgorszy scenariusz i osiągam taką niewyobrażalną rozpacz że czuję że zaraz zwariuję. Boję się, że naprawdę tak się stanie. Nie wiem co mam robić.
Odpowiedzi
To niesamowite,ale mysle,czuje tak samo jak TY! U Nas rowniez bylo na poczatku wspaniale,a wrecz cudownie.. Mieslismy wiele planow..Zawsze razem...Byly i oswiadczyny,a teraz.. Wiesz czasem jak dopada mnie naparwde ciezki dzien to zadaje sobie pytanie jakby bylo miedzy nami gdybym nie byla w ciazy? Oczywiscie za pozno na takie pytania.. Teraz najwazniejsze jest dziecko ktore tak czesto daje o Sobie znac (duzymi kopniakami:) heeh Jednak bardzo zawiodlam sie poniewaz zawsze myslalam,ze okres kiedy kobieta jest w ciazy jest czyms wspanialym,a jak dla mnie jest to pelen czas stersow,nerwow oraz bolu.. Czuje sie starsznie samotna..Mam co prawda wsparcie w rodzicach,ale to nie to samo... :(
To dziwne że natura tak to wszystko urządziła, że nasze organizmy zamiast dodawać nam siły to jeszcze bardziej się dołujemy i martwimy w ciąży. No i ci faceci..... często kompletnie sobie z tym nie radzą. To my musimy rezygnować absolutnie ze wszystkiego w czaie ciąży, zmienia się nasze ciało, sposób myślenia, tryb życia. Każda nasza słabość jest traktowana przez społeczeństwo jako coś bardzo złego, że krzywdzimy nasze dziecko. Nie mówię tu nawet o jakimś piciu czy paleniu, co jest wykluczone ale o niektorych przyziemnych sprawach. To my mamy problemy z pracą, często z rodziną. To my musimy wg społeczeństwa tryskać radością bo przecież stres szkodzi dziecku. To wszystko trzeba nam znosić z pokorą, spokojem i uśmiechem na twarzy.To my,przyszłe matki umieramy z niepokoju o kazdy dziwny symptom ciązy, nie sypiamy po nocach i mamy koszmary.
Natomiast panowie, ojcowie mają prawo odreagować, mają prawo się zdenerwować. Mogą być nieodpowiedzialni bo przecież oni są tylko biednymi facetami, którzy tak bardzo to wszystko przeżywają. Mój facet musi odreagować, musi się pościgać np. na motorze, napić się raz w tygodniu porządnie a codziennie strzelić dwa browarki, spotkać się z kumplem, iść na maszyny a w sobotę wieczorem wyskoczyć na jakąś imprezę. Kiedy sie sprzeciwiam to jest straszine nieszczęsliwy, nie może pojąc jak mogę być taka okrutna wobec niego,, bo przecież powinnam tryskać radością bo zostanę mamą. Wścieka się strasznie bo nie widzi nic złego w tym że on musi odreagować i to tak często. Wcześniej tak nie było, teraz z dnia na dzień jest gorzej i gorzej...... a z moją psychiką to już w ogóle bardzo źle. No i mam te ciągle wyrzuty sumienia ze względu na dziecko i tak w kółko... nie mogę wyjść z tego doła, tak jakby coś mnie przyciskało ciągle do ziemi.