Rok temu o tej porze nawet nie przypuszczałam że będę mamą. Ten rok zmienił moje życie o 180stopni. Pracowałam, początek roku, sprawozdania, dużo pracy, jakieś szkolenia. W domu remont - a raczej początek bo pan majster właśnie rozwalił łazienkę przed świętami i jeszcze nie skończył. Oswojałam się z myślą że może o ciąże będzie trudniej niż myślałam, w pażdzierniku poroniłam drugi raz i właśnie zaczęłam wychodzić z depresji. Łykałam kwas foliowy i jeszcze jakieś prochy od gina żeby było łatwiej zajść. Na początku lutego stwierdziłam że coś jest inaczej, napoczątku nie mogłam dojść co, potem dwa dni po terminie miesiączki ktora u mnie zawsze była jak w zegarku zrobiłam test ciążowy, zrobiłam i nie wiedziałam co o tym myśleć bo kreseczka była bardzo słabo widoczna. M wrócił z pracy i podzieliłam się z nim tym odkryciem. Nie widziałam radości w jego oczach tylko troskę, pomyślał i powiedział żebym poszła zrobić bHCG i poszłam... Wynik był dodatni ale poczekałam dwa dni i znów zrobiłam i poziom wzrósł. Umówiłam się do ginekologa i żeby bylo fajniej jak wracaliśmy z pracy padał snieg i mieliśmy stłuczkę, M się wkurzył, tu się martwił o mnie, a tu jakiś baran nie ustąpił pierszeństwa i jeszcze odjechał... Skończyło sie dobrze, facet wrócił, akurat jak podjechała policja. Ja pieszo wróciłam do domu i poszłam do lekarza. Wróciłam z dobrą wiadomością byłam w ciąży, zła to taka że lekarka natychmiast chciała mnie wysłac na zwolnienie. Odwleklam to o 2 tyg. chciałam uporządkować swoje sprawy w pracy. Tego dnia gdy mialam iść do lekarza po południu, rano zaczęłam plamić... Zanim M wrócił z pracy bylam juz w szpitalu, zrobili mi USG i pierwszy raz usłyszłam ze widzą zarodek, Lekarce 2 tygodnie wcześniej odmówiłam zrobienia Usg bo bałam się że znów powiedzą mi że nic nie widzą, paranoiczny strach bo i tak w końcu musiałam zrobić. Zatrzymali mnie w szpitalu na dwa dni i dali Dufaston na podtrzymanie, niestety nie wszystko było dobrze, okazało się że mam mięśniaka i ordynator strasznie się do niego przyczepił, poprzednio wszyscy lekarze mówili że on nie przeszkadza, a teraz pan doktor stwierdził że trzeba z nim zrobić z nim porządek i że zoperują go jak będę w 15 tc. A to oznaczało ża na 50% poronię... Podjęłam decyzję zmieniłam lekarza i szpital. Nowy lekarz powiedział że usunięcie mięśniaka w ciąży to pewna aborcja, a prawdopodobnie on sie wchłonie po porodzie. I tak dotrwałam pod jego opieka do 38 tc. całą ciąże musialam sobie robić zastrzyki z Clexane. A pod koniec dostalam takie super tabletki przeciw przedwczesnym skurczom bo skróciła mi się szyjka - Cordafen. To była jazda, mialam wszystkie skutki uboczne, ból głowy, kołatanie serca, swędzenie skóry na nogach, puchły mi stopy i bolały stawy. Jak powiedziałąm że mnie fajnie urządzil to stwierdził że ma w zpasie inne ale skutki są jeszcze fajniejsze:) To były jedyne oprócz zgagi uciążliwości mojej ciąży, przeszły zaraz po odstawieniu. Dziś mój Duduś ma już 3 miesiące i uśmiecha się gaworząc, Jago "agu" to najpiękniejszy dzwięk jaki słyszałam w życiu:)))
Komentarze
(2011-01-06 13:46)
zgłoś nadużycie
(2011-01-06 21:46)
zgłoś nadużycie