a ja po cichu wierze,ze te male kroczki przerodza sie w doze,i bedzie dobrze...widzisz nie jest tak zle,a bedzie tylko dobrze...Pozdrawiam...
Nie wiem co powiedzieć. Przewaga pustki. To tyle.
Same konkrety, więc.....
26 kwietnia jedziemy na spotkanie z Panią psycholog, zobaczymy co powie. Pani ta pracuje metodą krakowską, więc może nam coś ciekawego zaproponuje.
Wciąż gdzieś mam nadzieję, najczęciej wokół powiek, czasem w dupie.
Staś czasem lepiej, czasem gorzej. Odstawiłam niemal calkowicie telewizję, więc częściej na nas spogląda, czasem reaguje na imię, szczególnie, gdy woła tata. Gdy chce pić idzie do kuchni i staje przy blacie i buczy, jak go poprosze, żeby przyniósł piłkę to przynosi, podaje mi tez samochodziki, żebym mu je rozpedzała po podłodze, czasem zainteresuje się sorterem i próbuje dopasowywac kształty, nawet niekiedy się uda. Dużo mówi po swojemu, czasem mama, ale chyba tak sobie, jak tata przychodzi z pracy szepcze tata (raczej dada), jak tata wychodzi to nie chce robić papa, ale mówi to szeptem. Znowu robi brawo jak mu pokazujemy. To takie nasze małe postepy, każdy uśmiech - mały cud.
Czy to wystarczy....moje serce wciąż drży, bo widzę jednak nadal to co złe.
Wyszły nam te cholerne czwórki i jeszcze jedna dwójka, druga w drodze.
Wciąż śpię niespokojnie, źle mi się śni, natrętnie. w ramionach M. szukam ukojenia..najlepiej jest, gdy jest obok,choć czasem jemu samemu wydaję się inaczej.
Ale mam tylko Stasia i jego, jego ciepło, gdy stygną wszystkie nadzieje, oddechy chcą ode mnie odejść, on jest ocaleniem.