Mój poród
Pojechałam w czwartek 12,05 do szpitala ze skierowaniem :) przyjeli mnie na oddział patologi ciąży i w piątek 13 dowiedziałam się że umówili mi cesarkę na wtorek 17,05 od tego momentu nie przespałam nocy...
17,05 wstałam rano pierwsze co pobiegłam do toalety ze stresu dzięki temu nie musiałam mieć lewatywy:) zawiązali mi nogi elastycznym bandażem i założyli cewnik i kazali czekać na pozwolenie na wejście na sale operacyjną... zawołali mnie i poszłam mąż musiał niestety zostać w połowie rogi:( weszłam na tę sale byłam bardzo przerażony aż mi łzy leciały ze strachu.... zapalili światła nad stołem i zaczeli podłączać mnie do aparatury w tym czasie anestezjolog wypełniał ankietę w której podawałam wagę i wrost aby dostać odpowiednią dawkę znieczulenia :)
kazali położyć mi się bokiem na tym stole operacyjnym i zaczęli mi grzebać w kręgosłupie igłą masakra...blokada podana więc szybciutko kazali położyć się na plecach już nie zdołałam bo nie czułam nóg.... powiesili parawan i zaczęli cięcie nieciekawe uczuje zaczęłam wymiotować i w ogóle słabo mi było straciłam 1,5litra krwi wyciągneli małą i usłyszłam płacz cudne uczucie pomierzyli ją 3220g 53cm córka 17 maja 9:45:) małą wzieli do taty a mnie zszywali później przerzucili mnie ze stołu na łóżko i zawieźli na sale po operacyjną i tam leżałam przez dobę.
po dobie pierwszy raz wstałam boli mnie niestety do dziś...., ale już jesteśmy w domku to jakoś wracam do siebie :D