Wiem jak to jest. I wiem przez co przechodzisz. Miałam tak przez pierwsze dwa lata zycia synka. Czym bardziej chciałam żeby on spędził z nami czas tym on bardziej "uciekał".Aż coś we mnie pękło. I przestałam czekać na to że w końcu znajdzie dla nas czas. Trochę się zmieniło. Nie wiem co ci doradzić...A jak rzuca rzeczy to niech sam sobie pierze. Bo to już jest nie szanowanie twjej pracy i traktowanie cię jak sprzataczki...
Psychicznie i fizycznie mam dość... nie mam komu się wyżalić ani pogdać z kim.. Nie chcę obarczać mamy swoimi problemami, chociaż Ona wie już po moim głosie... :(
Siąść i płakać... tak, właśnie tak to wygląda teraz... Wróciłam z pracy weszłam do domu iiii pustka. Zero obiadu... zero posprzątania... Codziennie się kłócę z mężem ... Wszystko o to, że do 17:00 pracuje... zaczym przyjedzie to jest 18:00 a potem idzie pomagać w budowie znajomym... i wraca po 22:30.... tak się widzimy a Ja całymi dniami siedze sama... Jest mi tak przykro... Bo myślałam że weekend chociaż spędzimy razem jak wróce z pracy.... Ale nie... ważniejsze jest coś innego...
W pracy wielce bierze 2 tygodnie wolnego bo idzie pomagac mury stawiać znajomym... No super... Prosiłam się pół roku... " Kochanie weź tydzień wolnego... wyjedźmy gdzieś. Odpocznijmy" to co słyszałam? - "Nie dostanę wolnego, zapomnij" i tak to trwa 7 lat... :(
Ale mniejsza z tym... BO BIERZE WOLNE BEZPŁATNE I OCZYWIŚCIE ZNAJOMI MU NIE ZAPŁACĄ BO MÓJ KOCHANY MĄŻ NIE CHCE PIENIĘDZY .... Nosz kur...wa !
Jutro mam zakładowego grilla.. oczywiście babskiego :) ... Ale co ? Nie pójdę... bo mój powiedział, że niedziela jest od spędzania z rodziną....
Przykro Mi jest... zostałam z wszystkim sama... Prasowanie, pranie... sprzątanie... Niby obiad jest na glowie teściowej bo tak uzgodniłyśmy bo zaczym ja wróce z pracy i wgl... to Ona już gotuje.... Ale gdyby ten obiad jeszcze był... :(
Do tego długi dalej mamy :( nie mamy jak spłacić rodzeństwu kasy... po prostu WSTYD :(
Nie wyobrażałam sobie takiego życia...
Ostatnio prosiłam męża by odgrzał sobie jedzenie w mikrofalówce... to co usłyszałam? " A od czego Ty jesteś?" ....
Psychika siada...
Ciuchy porozwalane po pokoju ... bo tak mąż wszedzie rzuca " No przecież posprzątasz" ...
Chciałam psa wykastrować, ze względu że obsikuje wszystko i jest agresywny jak się podnosi głos na niego... To mi powiedział " żebym Ja Cię nie wykastrował " ...
Przyszłam z roboty... I wiecie co ? nie mam sił na nic.... najchętniej bym się położyła.... Dzisiaj się nadźwigałam łącznie 500 kg ....
Któregoś dnia wybuchnę i źle to sie skończy dla teściowej i męża...
Komentarze
Wyświetlono: 1 - 5 z 5.
Nie szanuje cie nic a nic, przeczytaj sobie dzisiejszy wpis na blogu evvki, a co będzie jak będzicie miec dziecko? Wtedy tez zostaniesz z wszystkim sama? Po co komu taki facet...
:( przkro czytac ze ktoś aż tak potrafi nie szanowac drugiego człowieka ....
Starszne.. Musisz porządnie z nim pogadac i sama się zastanowic.. Musisz noo.. To nie jest życie, bez sensu tak..
Właśnie wybuchnij, pokaż że masz też własne zdanie i potrzeby i nie dasz się traktoac jak śmiecia. Nie sprzątaj za niego, nie pomagaj itd. Olej go. Będzie miał pretensje? To zrozumie jak Ty się czujesz.. No co za gnój...