Wczoraj powiało grozą. Wstałam jak zwykle niezbyt wcześnie i ub ierając się poczułam "coś". Pobiegłam do łazienki i moim oczom ukazał się wielki, galaretowaty, brązowawy glut. Spanikowałam, choć wiedziałam już co nieco o czopie śluzowym, to zupełnie nie miałam pojęcia jak na to zareagować. Tym bardziej, że w sobotę byłam u lekarza i dowiedziałam się, że szyjka zamknięta na amen i rychłego porodu nie będzie, ale i tak czeka mnie cesarka. Więc niewiele myśląc zadzwoniłam do Pani Doktor i pytam: co robić? Odpowiedź zabrzmiała:zachować spokój:). Do szpitala mam jechać dopiero jak pojawią się skórcze. Ok, myślę sobie. Po spacerze z pieskiem zasiadłam przed tv i spoglądałam na zegarek. Wychodziło na to, że średnio co 15 min brzuch robił się nachwilę twardy. Żadnego bólu, nic takiego. Po prostu twardy. Skórcze? Dzwonię do koleżanki. Ona na to: Coś ty!Skórcze bolą tak jak przed okresem. No dobra, myślę sobie skąd mam wiedzieć jaki to ból, skoro nigdy nie miałam bóli przed, ani nawet w trakcie okresu. Poza tym, cierpie na dolegliwości jelitowe i coraz trudniej mi rozróżnić, czy to jelita mi dokłuczają, czy to może już? Wzięłam się za sprzątanie, jeździłam na odkurzaczu chyba z 2h! Przestałam myśleć. Potem przeczytałam w pewnej mądrej książce, że jednym z objawów zbliżającego się porodu, jest nadgorliwe sprzątanie (syndrom wicia gniazda). Wieczorem już wpadałam w lekka histerię. Walizka niespakowana, brakuje pare drobiazgów dla dziecka, szlafrok nie wyprany.... wzięłam się do roboty. Jutro idę zrobić bieżące badania i dokupić brakujące pierdoły. Noc przetrwałam. Nic się nie dzieje, nie urodziłam, nic nie wycieka, pępowina nie wypadła...:) uffff, ale zegar tyka.
Komentarze
(2008-09-23 11:19)
zgłoś nadużycie
(2008-09-23 13:01)
zgłoś nadużycie
(2008-09-23 13:06)
zgłoś nadużycie
(2008-09-23 14:40)
zgłoś nadużycie
(2008-09-23 16:06)
zgłoś nadużycie