U mnie prawie rozpoczyna się trzeci trymestr. Cieszę się, że jestem już tak daleko. Moim "celem" teraz jest jak najszybciej dojść do 30, max. 33 tygodnia, bo potem będę leżeć w szpitalu, a tam kiedy codziennie jest obchód i pytają który tydzień, wszystko się maksymalnie ciągnie, do tego dojdzie oczekiwanie na decyzję kiedy cesarka i już w ogóle te dni się nie skończą :)
Poza tym moje samopoczucie robi się coraz gorsze. W nocy budzę się co godzinę. Najpierw próbuję znowu zasnąć, ale jakoś się nie da. Mam wrażenie jakby z brzuchem było coś nie tak. Może twardnieje. Czasami po obudzeniu mnie boli. Z braku laku wstaję, idę do toalety i coś piję. Teraz po południu też się obudziłam, mimo, że pospałabym jeszcze... Od 2 dni chodzę jak słonik na boki.
Dzidzio rusza się bardzo często i nie zauważam momentów kiedy się nie rusza. Zupełnie jakby robił to cały czas. Nadal nie wiem jak go nazwać. Jak Bartkowi się coś spodoba, to mi nie. Albo nie umiem się przekonać. A imię które najbardziej mi pasuje, nie pasuje jemu.
Wizyta u ginekologa na 21.08. z badaniem poziomu przeciwciał. Bardzo mnie interesuje czy zaczną rosnąć. Od tego zależy moja przyszłość hehe.
Dużo poczytałam o karmieniu piersią. Staram się dowiadywać jak najwięcej. Chciałabym tym razem karmić chociaż do roku. Boję się nawału pokarmu w tej 2-3 dobie jak cholera i żałuję, że w poprzednich ciążach nie przyszedł do mnie nikt i nie powiedział, że to minie, ten ból też i bedzie lepiej, żeby nie poddawać się, co robić żeby było lepiej. Ale czemu się dziwić, skoro mój szpital nie ma położnej laktacyjnej, ani innego doradcy.. Teraz wiem więcej i spróbuję się nie poddać i dać radę. Wiem jakie to było później w domu dla mnie piękne doświadczenie.
Myślę o cesarce codziennie. Nie to, że się jakoś obawiam. Raczej boję się, że znów mam zbyt dobre nastawienie. Niestety jestem optymistką :) Wiem, że jest już blisko i współczuję dziewczynom na starcie, chociaż dla większości nie ma czego, ale ja się już jakoś zmęczyłam tym wszystkim.. Codziennie też na tapecie mam wyprawkę. Jaram się tym strasznie. Wiem, że to dość pewne, że nie będę już więcej w ciąży. Na pewno nie będę, jeśli będę z tym samym partnerem. Więc siłą rzeczy, mam ochotę kupić wszystko co tylko mogłabym przetestować. Kocham kupować. Niekoniecznie dla siebie. Kiedy kupuję dla kogoś, to tak jakbym kupiła dla siebie, a czuję się od razu lepiej :) Mi wiele do szczęścia nie potrzeba.
Szczególnie pozdrawiam dziewczyny które patrzą na mój avatar i myślą "Ona już jest tak daleko...", bo ja tak patrzę na inne powyżej mojego wieku ciążowego i napewno się znajdzie ktoś, kto myśli tak jak ja ;)
P.S. Pamiętam najlepszą historię dotyczącą mojego karmienia. Kiedy nie karmiłam już piersią, tylko samym mm, a moje mleko jeszcze leciało z piersi, jechaliśmy w trójkę wtedy gdzieś samochodem. Jakieś mini zakupy czy coś. Ale nadchodziła pora karmienia, a mm ze sobą nie miałam. Dziecko nie wytrzymało do czasu aż dojedziemy do domu i wtedy wyciągnęłam pierś i podałam dziecku. Zaraz uspokojone :) Takie przenośne jedzonko hehe. Miło to wspominam
Komentarze
Wyświetlono: 1 - 2 z 2.
Kurde ja zadnego nawału nie miałam, tyle sie o tym naczytałam i nic...
Teraz to juz z górki- blizej niż dalej ;)