wyobrazcie sobie moje kochane mamusie ze po tak dlugim czasie i utarconych nadziejech wrocilam do domu. oczywiscie nadal w dwupaku. zmenil sie lekarz i zaczal interesowac sie tym co sie ze mna dzieje, a raczej co sie nie dzieje. od poczatku do soboty ciagle powtarzali mi ze do porodu nie opuszcze oddzialua tu taka nie spodzianka i to w niedziele. czekalam na meza i byl obchod lekarzy. ten przyszedl zaczal przegladac dokladnie moje karty wyniki badan itd i zapytal czy cos mi w ogole dolega. zrobili mi ktg z samego rana a on wyslalam do zabiegowego na badanie. i tam uslyszalam ze brac leki i lezec to ja moge w domu a nie nudzic sie w szpitalu. wypisal mi te same tabletki i powiedzial ze dzidzius jest juz tak duzy i rozwiniety ze nie musze (w razie wu) jechac do specjalistycznego szpitala dla wczesniakow tylko moge rodzic w kazdym jednym.....szok......stracilam wszelkie nadzieje ze jeszcze spedze jakikolwiek wieczor z moim mezusiem przed porodem. a reszta dnia minela nam tak slodko,usenlismy wtuleni w siebie, stesknieni jakbym wrocila z dalekiej podrozy....... teraz tylko czekam kiedy ten moj maly urwisek znow nabroi i zechce wyjsc i kiedy zacznie sie kolejna akcja....mam nadzieje ze teraz juz ostatnia:))))