Dzisiaj jest już 8 grudzień... dokładnie rok temu mój mąż wrócił do Polski i zamieszkaliśmy razem... już rok 'znoszę' go codziennie :) ale to w pozytywnym tego słowa znaczeniu... tak naprawdę, ten rok jest dla mnie najpiekniejszym rokiem mojego życia. Czuję się taka spełniona, szczęśliwa. Kto by pomyślał, jeszcze jakiś czas temu, że wszystko się tak ułoży. Mam cudownego męża, dziecko, które lada chwila będzie z nami. Wszystko układa się dobrze, od ponad pół roku nie było między nami żadnego starcia, kłutni... ale to chyba bardzo dobrze :) Z dnia na dzień czekam na jakieś oznaki, że to już! Boję się, ale jednocześnie jestem taka szczęśliwa i już nie mogę się doczekać. Termin mam na 21 grudnia, ale po piątkowej wizycie u lekarza i badaniu, które bolało jak diabli, zaczął odchodzić czop. Rozwarcie mam na chyba nie cały centymetr, szyjka skrócona... Ja już tak się męczę... okropnie bolą kości miednicy, pachwiny, uda, pośladki. Przy wstawaniu z krzesła pierwsze pare kroków jest nie do wytrzymania z bólu, bardzo często twardnieje brzuch, i to tak chlernie boli jakby mi miało go rozerwać. Bóle miesiączkowe, krzyżowe- są, ale da sie wytrzymać. Fajnie byłoby wyjść na spacer, ale pokrótkiej chwili tak strasznie bolą mnie nogi, łapie kolka, jestem jak niepełnosprawna... ja już mam dość... Siara leci mi ciurkiem, całą koszulke mam mokrą (a po domu bez biustonosza chodzę- tak wygodniej). Do tych pięknych końcowych uroków ciąży dołączam: śluz taki lejący, że nawet wkładka nie pomaga, rozpierająca energia tak, że sama nie wiem co ze sobą zrobić, albo wręcz przeciwnie, bek bez powodu... Wszystko pięknie- ale jak sobie radzić z tym co tak właściwie się teraz ze mną dzieje. Obawiam się jednego, że zażywanie fenoterolu spowolni całą akcję porodową i urodzę z 2 tyg po terminie, czyli prawie za jakiś miesiąc... Mam już dość... ja chce moją kruszynkę mieć przy sobie.
Komentarze
(2010-12-08 13:05)
zgłoś nadużycie
(2010-12-08 14:12)
zgłoś nadużycie
(2010-12-08 14:20)
zgłoś nadużycie
(2010-12-08 15:23)
zgłoś nadużycie