Dziewczyny. Też bywają u was dni, tygodnie albo miesiące, a może macie tak i już zawsze, że wam się przegrzewa głowa od myślenia, od jakiś bezsensownych myśli, chaosu albo nadmiaru wydarzeń których nie umiecie sobie poukładać i odsunąć na dalszy plan w głowie?? U mnie chyba tak jest odkąd urodziła się Dorotka :p
Dużo od siebie wymagam, znajomi i bliscy mówią że za dużo, że cokolwiek zrobię i tak nigdy nie jestem z siebie zadowolona... I tak sobie siedzę i myślę o tym chaosie.. Dorka w przedszkolu właśnie ją odprowadzilam... Macierzyństwo stało się bardzo wymagające to przyczynia się do chaosu... Dorka ma etap na którym trzeba wykazać się często sprytem i mądrością której mi po prostu chyba (tak czuję) brakuje...
Śmieje sie, że kiedy zaskoczy mnie pewna sytuacja zachowanie mojego dziecka, zwłaszcza w towarzystwie oczywiście licznych obserwatorów mózg mi się grzeje nie wiem jak zareagować, zwykle reaguje wydaje mi się że źle, w domu przepracuje ta sytuację wiem jakie błędy popełniłam... Ale ostatnio w śmiechu przez łzy rozmawiałam z mamą i mowie, że zdałam sobie sprawę że moje dziecko może mnie tylko zaskoczyć, bo żadna sytuacja nie jest taka sama, i uczę się wciąż nie na starych błędach a na nowych?? Więc czy wogole się uczę??... Mogę tylko prosić Pana Boga aby się zlitował i dał mi mądrość. .. ;)
Mam problem nie problem ale taką sytuację że codziennie od 4 lat usiłuje się położyć spać o 22, a nie wychodzi, kładę się wkoncu o 24, 1 w nocy, na drugi dzień tradycyjnie codziennie od 4 lat rano humorek kiepski, i ranek trudny... Chyba muszę iść na terapię hehe :p jak nauczyć się znów zasypiać o normalnej porze? A to zagadka...
A więc może mój chaos w głowie się zmniejszy skoro troszkę tu wylałam myśli, może nawet zmniejszy się na tyle że będę wiedziała co zrobić na obiad hih, idę szukać inspiracji... Całuje was i dobrego dnia!!
Komentarze
Wyświetlono: 1 - 6 z 6.
Kajtusia kochana. Pod twoim pytaniem do Agawity zamieściłam wpis przeczytaj, odnośnie twoich angin. Rozumiem że Dołuje cię to wieczne chorowanie, a z tego co mi się wydaje, że taki charakter wciąż niezadowolony z siebie też sprzyja chorowaniu, bo jednak jak człowiek zadowolony, mający satysfakcję z siebie to więcej endorfin wydziela j łatwiej radzi sobie ze stresem i mniej choruje a tu odwrotnie.trzymja się kochana. I koniecznie przejdź się do laryngologa! :*
Ja mam tak samo :) ja znów męczę się sama ze sobą i tym że narzucam sobie robienie wszystko perfekcyjnie,mam pretensje do domowników że mi w czymś nie pomagają ,a jak już pomagają to myślę sobie że itak muszę poprawić bo przecież ja to robię lepiej- itak koło się zamyka . Czasem spojrzę na swoje życie z boku i myślę sobie kurcze mam super,doszłam do wielu rzeczy sama jest pięknie ,postanawiam odpuścić sobie tę perfekcyjność- bo przecież nie muszę być idealna,mam cudnego męża ,cudne dzieci , cudne mieszkanie, materialnie stabilni . To przyjdą takie chwile kiedy jestem niezadowolona z niczego, wyrzucam sobie że mogłabym być lepszą mamą ,żoną . Dom może powinien być jeszcze czyściejszy , może jeszcze coś powinnam ... Myślę że to z dzieciństwa gdzieś wyniosłam. Gdzieś tam był problem że chciałam być zawsze naj dla mojej mamy a nie byłam ,tak mi się wydawało. A może kiedyś rodzice mieli problem z okazywaniem uczuć i ci bardziej wrażliwsi jak ja odczuli to bardziej.I odbiło się na tym że ja ciągle dążę do perfekcji ( a przecież nie muszę bo nikt mnie nie ocenia ) Ale dziś mam taki dzień ,że pije którąś kawkę z kolei , nic nie robie ,leniuchuje i dobrze mi z tym .
Od lutego nie pracuje bo ciąża zagrożona i l4,teraz macieżyński i mam za dużo czasu. Jak pracuje to mniej się przejmuje bałaganem w domu, to czy jestem idealną mamą,żoną -nie skupiam się wtedy na tym. Więc pewnie jak wrócę do pracy,to znów będę padać na pysk po pracy i po przyjściu do domu jak zobaczę kurz na podłodze ,bałagan w domu to nie zrobi to na mnie wrażenia . Dziś latam ze szmatą po domu jak bym w muzeum była. I po co ,jutro też jest dzień .