Jejku... Czuję się strasznie. Boli mnie krzyż, nogi... Ledwo chodzę. Ale muszę wytrzymać! Za 5 dni mam termin, ale coś czuję, że mi się przedłuży... 14kg więcej niż przed ciążą. Mam nadzieję, że w krótkim czasie chociaż połowy tych kilogramów nie będzie... Julcia kopie teraz żadko, bo ma mało miejsca. Co kilkanaście minut jestem w łazience, bo pęcherz aż sama czuję mam obciążony przez małą. Kurczę... Boję się porodu. Jak ja dam radę sama? Miałam prosić siostrę o bycie ze mną przy porodzie, ale stwierdziłam, że chcę podołać temu zadaniu sama. SAMA! Ale za parę dni już nie sama;) Cieszy mnie moje przyszłe macierzyństwo, chodź nadal mam kaca moralnego, że będę Julię wychowywać sama. Postanowiłam, że Karol nie będzie niczym obciążony... Wpiszę w dokumenty, że Julcia ma nieznanego ojca. Nie chcę żeby płacił nam kasę, żeby miał niemy obowiązek. Wiem, że będzie mi cholernie ciężko i kasa by się przydała, ale ja nie chcę by moja córka miała tatę tylko związanego z banknotami. Może kiedyś zrozumie co ja czułam i dlaczego podjęłam taką decyzje. Może w przyszłości sama zdecyduje czy będzie chciała poznać ojca. Powiem, że go ma, ale zgodnie z prawdą powiem, że on nas nie chce. Zresztą nie mam siły się z nim szarpać o każde 50 zł... Stwierdził ostatnio w e-mailu, że dałby jedynie 200zł na miesiąc, bo więcej nie może... Nawet sąd go nie zmusi do płacenia za mojego benkarta! Dlatego ja nie chcę od niego dziś już nic. Może mnie skrytykujecie, ale niestety... Ja wolę martwić się o swoje życie sama i nie mieć nikogo, a zwłaszcza jego na karku! Dał mi najpiękniejszy prezent Julkę, ale sam ten prezent odepchnął i niech tak zostanie.
Komentarze
(2009-01-24 19:00)
zgłoś nadużycie
(2009-01-24 22:35)
zgłoś nadużycie
(2009-01-25 00:21)
zgłoś nadużycie