Jechałam do lekarza autem, stwierdziłam, że w tej piździawie nie będe chodzić z buta, no chyba, że z miską pod pachą, bo mnie cały dzień mdli.
Zaparkowałam, poszłam na wizytę. Wróciłam, wsiadam do auta i cofam. Chciałam cofnąć, auto które chciało wjechać na moje miesce ustąpiło mi oczywiście. A ja na pewniaka cofam cofam i słyszę tylko dźwięk przeszorowania. Babka która siedziała w aucie zaparkowanym obok mnie zaczęła trąbić. Ja zdenerwowana wróciłam na miejsce. Wychodzę z auta i babka mi mówi co i jak wyglądało, że chciała mnie ostrzec, próbowała mi nawet pomóc naprawić szkody. Szkody takie, że w jakimś passacie oderwałam tablicę rejestracyjną i połamałam mu ramkę. Nic poza tym. Tablica wygięta w banan, ale położyłam ją obok drzwi kierowcy i odjechałam do domu, bo co miałam zrobić ? Co Wy zrobiłybyście na moim miejscu ? Pierwsza moja taka sytuacja....
Nawet wam zobrazowałam xD
Odpowiedzi
Wybacz ale przez takie myslenie swiat spada na psy.
Niedawno mojemu mezowi ktos porysowal bok auta i oczywiscie odjechal, sprawcy nie ma. Auto bylo ladne, nie najgorsze troche warte ale w tym momencie naprawa koszt co.najmiej 500zł to dla nas bardzo duzo.
Nie mozna niszczyc komus i odjezdzac jakby njc sie nie stalo bo za to ktos zaplaci a przeciez kazdy placi OC na auto i naprawa idzie z ubezpieczenia a nie z kieszeni sprawcy.
A jak uciekniesz, kos.spisze tablice rej.twojego auta i przekaze policji to nie dosc ze zaplacisz.mandat to do tego ubezpieczenie nie pokryje naprawy bo.ucieklas z miejsca zdarzenia.
Eh noz mi sie w kieszeni otwiera na.takie zachowanie.
Ale nie musisz mi też wierzyć :)