http://www.edziecko.pl/rodzice/1,79353,13479266,Czy_mozna_nie_kochac_wlasnego_dziecka___OPINIE_PSYCHOTERAPEUTY.html
Wklejam kilka artykułów na ten temat , spotkałyscie sie kiedykolwiek z takim czymś ?
Oczekujemy, że miłość macierzyńska pojawi się zaraz po urodzeniu dziecka. Czasem jednak trwa to dłużej, a może też zdarzyć się tak, że tego uczucia zupełnie zabraknie. Pytamy psychoterapeutkę, dlaczego niektóre kobiety nie kochają swoich dzieci i sprawdzamy, co na ten temat myślą użytkownicy naszego forum.
Czasami matce trudno jest pokochać swoje dziecko, zdarza się też, że jej uczucie w którymś momencie zanika. Wydawałoby się, że to niemożliwe, zewsząd słychać głosy oburzenia: "Co z instynktem macierzyńskim, falą uczucia zaraz po porodzie, naturą?! To musi być wynaturzenie - nie kochać dziecka, będąc matką".
Owszem, z biologicznego punktu widzenia wytwarzana podczas porodu oksytocyna ma nam pomóc obdarzyć zrodzone z naszych trzewi dziecię ciepłymi uczuciami. Ale co dzieje się wtedy, gdy poziom hormonu spada, a miłości jakby za mało? Co, jeśli po porodzie patrzymy na nasze płaczące zawiniątko, a serce pozostaje niewzruszone? Panika. To wbrew naturze. Wbrew kobiecości. Trzeba to ukryć, nie przyznawać się, wypracować miłość.
Nie kocham swojego dziecka. Ciągle myślę, co straciłam przez to, że się urodził. (...) Mój syn ma cztery lata. I nie piszcie, proszę, o krwi z krwi. Nie czuję żadnego magicznego związku. Nie lubię z nim być, bawić się, spędzać wspólnie czasu. Co robić? Jak go pokochać? (guest)
Bolesne doświadczenie
Czy naprawdę matka może nie kochać własnego dziecka? Z psychologicznego punktu widzenia jest to możliwe, bo wszystkie emocje są indywidualne, uzależnione od jednostkowych doświadczeń i uwarunkowań. Znałam kobietę, która mówiła, że nie może pokochać swojego rocznego dziecka. Czekała aż będzie starsze, aż stanie się partnerem do rozmów: "Może wtedy?" - pytała z zakłopotaniem. I z nadzieją. Bo dla kobiety niekochanie własnego dziecka to doświadczenie bolesne, które każe kwestionować wszystko: swoją kobiecość i swoje człowieczeństwo.
Matka, która nie kocha wystarczająco, czuje, że coś jest z nią nie tak. Nie kochać swojego dziecka? Czy to w ogóle możliwe? Pytamy psychoterapeutkę, sprawdzamy, co myślą na ten temat użytkownicy forum emama. Zastanawiamy się.
U mnie przyszło to z czasem, na początku traktowałam syna jak automat i był dla mnie kimś bardzo odległym. Pokochałam go po miesiącu, jak zaczął reagować na bodźce zewnętrzne. Każda miłość przychodzi inaczej. (gość)
Gdzie ta miłość?
Iwona wspominając swoje oba porody mówi, że kiedy kładziono jej dzieci na brzuchu wcale nie odczuwała tej mitycznej fali miłości. - Później, kiedy leżeliśmy już na szpitalnym łóżku - moje dziecko i ja - patrzyłam za każdym razem na tę malutką twarz i rączki, a dominującym uczuciem było zainteresowanie - wspomina. - Nie tkliwość, nie miłość, lecz właśnie zaciekawienie. A więc tak wyglądasz? Taki jest człowiek, który powstał ze mnie i z mojego partnera? Martwiło mnie, że nie czułam od razu miłości, przecież wszędzie słyszałam, że pojawia się z ogromną siłą już na początku. Na szczęście - dla mnie i dla moich dzieci - trzeciego dnia po porodzie płakałam już ze wzruszenia patrząc na ukochanego noworodka - opowiada.
Pod koniec ciąży próbowałam obudzić w sobie miłość, ale to było raczej na siłę, żeby mieć co wspominać. Po urodzeniu dziecka czasami patrzyłam na nie i myślałam, że w sumie, gdyby jego nie było, moje życie niewiele by się zmieniło. I zastanawiałam się, czy przejęłabym się tym, że muszę po nim sprzątać łóżeczko i wyrzucać wszystkie ciuchy. Świadomie zaczęłam kochać chyba, jak dziecko miało około 4-5 miesięcy. Od tego czasu nie wyobrażam sobie życia bez niego. (neokawa)
Niekoniecznie od razu
Agnieszka Iwaszkiewicz, psychoterapeutka z Laboratorium Psychoedukacji, współpracująca z Ośrodkiem ReGeneRacja, wyjaśnia, że chociaż wytwarzana podczas porodu oksytocyna ma moc więziotwórczą i od pierwszej sekundy sprzyja pokochaniu dziecka to nie przesądza o pojawieniu się uczucia: - Nie możemy abstrahować od naszego wyposażenia psychologicznego - mówi psychoterapeutka. - Nie każda kobieta ma zdolność pokochania dziecka. Na jej plan rozwoju mogą mieć wpływ jej relacje z bliskimi osobami, w tym z własną matką oraz to, jaki styl przywiązania ją charakteryzuje - to czy lubi mieć wokół siebie wiele bliskich osób, czy jest zdystansowana, itd. U niektórych kobiet uczucie może pojawić się po urodzeniu dziecka, ale u niektórych nie pojawi się nawet wtedy.
Tak, jak niektórzy nie kochają swoich rodziców, chociaż "się powinno", tak niektórzy nie kochają swoich dzieci, chociaż też "się powinno". A sytuacja bycia pod presją odczuwania, kiedy się nie odczuwa, na pewno nie pomaga. (cherry.coke)
Różne oblicza braku uczucia
Problemy z uczuciem do dziecka mogą przyjmować różne formy. Kobieta może czuć się obojętna wobec swojego potomstwa, może odczuwać znudzenie jego obecnością, obarczać je winą za odebranie jej życia, które miała przed ciążą, szczególnie jeśli była ona efektem tzw. "wpadki". Trudniej może też być nastolatkom, które z reguły nie planują macierzyństwa na tym etapie życia. - Matka może mówić, że jest jej trudno pokochać swoje dziecko, ale może też być względem niego agresywna lub odczuwać niechęć do zajmowania się nim - wyjaśnia Agnieszka Iwaszkiewicz. - Kobiety różnie sobie radzą z tym brakiem uczucia, czasem uciekają w zachowania psychopatyczne, a czasem inaczej maskują ten brak uczucia.
Nie tylko indywidualne cechy kobiety mają wpływ na to, czy uda jej się pokochać własne dziecko. Ten brak miłości, jak podkreśla psychoterapeutka, spowodowany może być też innymi czynnikami: - Mogą to być też cechy zewnętrzne, takie jak niechęć do partnera, porzucenie przez ojca dziecka, rozsypanie idealnego obrazu macierzyństwa lub przymuszenie do niego w przypadku niechcianej ciąży - wylicza Agnieszka Iwaszkiewicz i dodaje, że matce może być trudniej pokochać swoje dziecko, kiedy fantazjowała o idealnym macierzyństwie, a jej własne okazało się z różnych przyczyn inne i niełatwe: - Wtedy jej miłość może być wystawiona na próbę, bo kłopoty z dzieckiem utrudniają pokochanie go - uważa psychoterapeutka. - Nawet miłość macierzyńską czasami trzeba wypracować.
Moja mama mnie nie kochała, ale będąc fantastycznym, porządnym, uczciwym, odpowiedzialnym, sensownym i rozsądnym człowiekiem była też i wyśmienitym rodzicem. Czasem się pewnie kochać nie da, ale zdrowy i przyzwoity człowiek takie "życiowe zadanie", jakim jest wychowanie dziecka spełni jak tylko może najlepiej i może się zdarzyć, że lepiej niż ci pełni wielkich uczuć. (bi_scotti)
Bolesne także dla kobiety
Myśląc o kobietach, które nie potrafią pokochać swojego potomstwa, naturalnie zaczynamy współczuć ich dzieciom. Jest to jednak bolesne doświadczenie także dla samej matki, która zdaje sobie sprawę z tego, że nie powinna publicznie przyznawać się do braku uczuć do własnego dziecka. - Istnieje duża presja społeczna - mówi psychoterapeutka. - Kobiecie nie wolno odrzucać swojego macierzyństwa, uważa się, że powinno ono być piękne i krystaliczne. Taki stan na pewno nie jest dobrym doświadczeniem dla kobiety, bo może kwestionować także jej kobiecość.
W społeczeństwie niełatwo usłyszeć głosy zrozumienia dla kobiet, które nie kochają swoich dzieci. Przeważa pewne niedowierzanie, że takie matki rzeczywiście istnieją. Jednak Agnieszka Iwaszkiewicz zwraca uwagę na bardzo interesującą rzecz: - O tym, że kobiety niekochające swoich dzieci istnieją, świadczy druga strona medalu: przecież do gabinetów psychoterapeutów trafiają dorośli, którzy mówią, że jako dzieci nie byli kochani przez własne matki - mówi. Nawet jeśli coś nie mieści się w naszej definicji macierzyństwa czy w sposobie postrzegania otaczającego nas świata, nie oznacza, że dane zjawisko nie istnieje. Dorosłe dzieci uczęszczające na terapię i skarżące się na brak miłości w dzieciństwie są najlepszym dowodem na to, że może być inaczej.
Najczęściej bliscy niekochającej matki widzą, co się dzieje, ale nic nie robią, tylko czekają na nie wiadomo co. Czasami kończy się to tragicznie. Wkurza mnie, że zwala się całą winę na kobietę. Nie wiem, co to znaczy udawać przyzwoitość, kiedy się ma na co dzień i już na zawsze osobę, do której czujemy niechęć. Wyobrażam sobie, że musi być to bardzo trudne, zwłaszcza jeśli nie wolno o tych odczuciach swobodnie mówić. Myślę, że taka osoba czuje się jak w potrzasku. To, że nie zaiskrzyło między matką a dzieckiem to jest tragedia i dla dziecka, i dla matki. Normalnie to zaiskrzenie pomaga ponieść trudy macierzyństwa i jeszcze się tym cieszyć. Dlatego nie miałabym odwagi oceniać, że niekochająca matka nie jest przyzwoitym człowiekiem. (franczii)
Odpowiedzi
TAK |
NIENikt jeszcze nie głosował |
Komentarze
Wyświetlono: 1 - 10 z 11.
Ile trzeba mieć w sobie odwagi, by głośno powiedzieć, że nie kocha się swojego dziecka? Czy takiej miłości można się nauczyć i kto może udzielić fachowej pomocy w tym kierunku? Co dzieje się z dzieckiem, które czuje się niekochane przez matkę? Jak dalece kultura i społeczeństwo wywiera na nas presję proponując konkretny model macierzyństwa?
Eva rodzi zaplanowane i wyczekiwane dziecko, ale od początku coś jest nie tak. Malec ją irytuje, budzi w niej przerażenie. O magicznej więzi, która pojawia się zwykle po narodzinach, nie ma mowy. Kobieta jej nie odczuwa, ale wie przecież, co powinna robić matka. Widziała to setki razy. We własnej rodzinie, u znajomych i obcych ludzi...Matka to ikona – ma kochać dziecko instynktownie, reszta przyjdzie sama. Eva powtarza więc wyuczone czynności: dba o synka, karmi, bawi się z nim, ale robi to mechanicznie. Miłość nie pojawia się, chociaż kobieta tak bardzo się stara. Maluch wyczuwa sztuczne zachowanie i wciąż płacze, albo, jak sądzi Eva, robi to na złość, żeby jeszcze jej dopiec i pogrążyć w rozpaczy. Zaciska zęby, ale uporczywy płacz niemowlęcia drażni ją coraz bardziej. Tak bardzo, że ukojenie przynosi nawet dźwięk pracującego nieopodal młota pneumatycznego, który zagłusza dziecięce krzyki. Tak zaczyna się film Lynne Ramsay „Musimy porozmawiać o Kevinie”. Reżyserka porusza w nim tabu, jakim jest brak matczynej miłości. I nie chodzi tu o kobiety, które znęcają się nad dziećmi lub porzucają je. To również nie "baby blues" ani depresja poporodowa, bo problem ciągnie się latami. Czy kobieta może nie kochać swojego dziecka? To nie jest fakt, o którym mówi się głośno, ponieważ nie przystaje on do obrazu matki. Jeśli jednak zagłębimy się w fora internetowe, okaże się, że szuka na nich pomocy wiele rozdartych kobiet. - Nie lubię swojej córki, denerwuje mnie. Jest marudna, ciągle niezadowolona i wiem, że to przeze mnie – wyznaje jedna z internautek - Ona czuje do mnie to samo i często powtarza „mamo, nie lubię cię”. Przepada za swoim ojcem i babcią, którzy nie rozumieją, co się dzieje. A ja? Podcieram ją, karmię, znoszę jej humory, zmuszam się do zabawy lalkami. Gdybym mogła cofnąć czas, nie urodziłabym tego dziecka. Inna użytkowniczka forum wypowiada się w podobnym tonie. - Mam 30 lat, mój syn kończy wkrótce dwa. Nic w tym dziwnego, tylko że ja go w ogóle nie kocham. Jest mi obojętny. Patrzy na mnie, uśmiecha się i to jest nawet miłe, ale ja nic więcej nie czuję. Boję się, że będzie przy mnie nieszczęśliwy. Czy powinnam oddać go do adopcji? A może któraś z was miała podobną sytuację? Podobnych sytuacji jest bardzo dużo, ale autorki takich wypowiedzi rzadko spotykają się ze zrozumieniem. - Kobieta, która nie kocha swojego dziecka to dla mnie nie matka. Biedny maluszek – to jeden z łagodniejszych komentarzy. Ale pojawiają się też ostrzejsze. - To jakieś psychopatki. Jak można nie kochać własnego dziecka? Obelgi, wyzwiska, słowa krytyki… Zarówno ze strony mężczyzn, jak i innych kobiet, zwłaszcza tych, którzy z rodzicielstwem nie mają problemu więc braku miłości do „słodkiego maluszka” nie potrafią zrozumieć. A może, gdyby zamiast potępienia, niekochające matki spotkały się z konstruktywnymi radami i wsparciem ze strony specjalistów, udałoby się uniknąć wielu rodzinnych tragedii? http://dzieci.pl/kat,1024263,title,Matki-ktore-nie-kochaja-swoich-dzieci,wid,14390885,wiadomosc.html?smgputicaid=6137fahttp://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,53664,10915937,Jestem_matka__Nie_kocham_swojego_dziecka.html
trudna lektura ale polecam na wieczór .
Powinno być napisane z dedykacją dla H:)
Jakoś po dzisiejszym dniu patrzę z innej perspektywy na wszystko co związane z macierzyństwem ; )
To nie jest dedykacja dla Ciebie ... tutaj sa opisane przypadki starszych a nawet dorosłych już dzieci ...
No właśnie wzięłam się za czytanie i dopiero się zorientowałam co tak właściwie wkleiłaś.
Nie kochałam od początku małego, jak miałam go na brzuchu to jak to mój mąż moja mina była nieprzenikniona :)
Byłam nim zafascynowana i mega wykończona, poród ponad 28h wliczając to, że bóle i czop odchodził mi przez ponad tydzień :P
Miłość pojawiała się stopniowo, karmienie piersią bardzo pomoglo w nawiązaniu naszej niezwykłej więzi, która trwa do teraz i mam nadzieję, że będzie trwać do końca mojego życia a może dłużej, jeżeli mały mnie będzie wspominał.
Kocham swoje życie ponad wszystko, kocham inaczej [ nie mogę powiedzieć, że mocniej niż swoich rodziców czy męża - bo dla mnie każda z tych miłości jest całkowicie inną miłością] - ale bez zastanowienia oddałabym, jeżeli by trzeba było życie za niego.
Pamiętam jak go przystawiałam do piersi, jak mnie to dziwiło, że nie czuję tej niesamowicie wielkiej miłości, tylko szok, że ten oto mały człowiek, jego życie, jego charakter, postawa zależą ode mnie !
Odkąd pamiętam chciałam mieć dziecko, ewentualnie dwoje - zawsze uwielbiałam dzieci, zwłaszcza takie rok-4 lat :)