tyle że nie chce nadużywać tego, on tez ma gdzies potrzeby jechac a w koncu to jego samochod...
wiem wiem i doceniam, że na wsi jest fajnie, ładnie, świeże powietrze (mieszkałam wczesniej na slasku) tylko czasem az mi sie nudzi, ciagle to samo, ta sama trasa na spacer, wszedzie daleko na nogach (sklep najblizszy 4 km). ogolnie moje dnie wygladaja tak ze spacerujemy, hustam sie z mała na hustawce,bawimy w piasku,jezdzimy na rowerku (pchacz)
na szczescie maz ma weekendy wolne wiec wybieramy sie zazwyczaj na pobliski zalew,czy do miasta na basen,plac zabaw,zakupy.
troche brakuje mi kontaktu z ludzmi, co prawda mam tutaj kolezanke ale ona mieszka 30 km dalej-w rezultacie widzimy sie w weekendy...
jak bylam u mojego brata na slasku (tam gdzie mieszkalam cale zycie) poszlam sobie na plac zabaw z Gosia, spotkalam mnostwo osob ktore znam, mnostwo mam na placu z ktorymi mozna sobie porozmawiac o dzieciach i nie tylko, wymienic sie cennymi radami, gosia zadowolona na placu zabaw...zachcialo sie pic to idziemy do sklepu (minuta)...no i właśnie brakuje mi czegos takiego...
ps. ogolnie na wsi nie ma zle bo naprawde patrzac na miasto i wies widzi sie przepasc, tylko jak ktos nie ma auta to jest uwiązany dlatego myslimy nad drugim, niestety...finanse to dryga sprawa.