Mieszkam w Wwie i mam termin z USG na połowę sierpnia. Dzisiaj położna na szkole rodzenia powiedziała, że porodów jest ostatnio duuużo więcej niż w poprzednich latach. Podobno w ostatni piątek na madaliskiego na porodówce było 24 porody a norma to 11. W tym szpitalu jest tylko (albo AŻ) 8 sal porodowych. Kobiety które się nie zmieszczą są odsyłane do innych szpitali w których podobno nie jest lepiej. Zaczynam się bardzo martwić tą sytuacją. Dużo nas jest na sierpień? Nie chodzi przecież tylko o przyjęcie do szpitala ale również o opiekę położnej która się przecież nie rozerwie. A później pobyt z dzidziusiem to gdzie? Na korytarzu?
Odpowiedzi
Ja rodziłam w Gliwicach, gdzie są 4 sale porodowe i prawie jak w fabryce na taśmie było. Dobrze, że mój poród był szyki i bezproblemowy, bo potrzebowali już sali dla nastepnej. Mnie po porodzie "wstawili" na 2-godzinną obserwację zamiast do pokoju, to do łazienki, bo pokoje były pozajmowane.
Na oddziałe noworodkowym było luźniej, tzn. każda miała miejsce w pokoju 2 os. Tylko jak wychodziłam, to mi powiedzieli, że mam być gotowa do wyjścia na 15, a od 10 przychodziły salowe i kazały mi się pakować, chciały mnie prawie z łóżka wykopać, już pościel czystą zakładać, bo tyle nowych rodzących poprzyjmowali, że potrzebowali łóżek. A ja je bezczenie zajmowałam do 15:)
Na szczęście każda położna jak anioł z sercem na dłoni:)
Mnie tylko zastanawia jedno. Jak jest z meldowaniem sie w szpitalu do porodu w Polsce? Robi sie to wczesniej czy dopiero w chwili porodu?
Pytam, bo w DE robi sie to juz od 32. tc i potem nie ma niespodzianek. Jak sie idzie rodzic, to sie idzie rodzic. Miejsce musi byc, bo kobieta jest zameldowana (gdyby nie byla moglby byc problem) i oczywiscie formalnosci tez odpadaja, bo sa juz dawno zalatwione...
Sorry... ale to szok, zeby kobieta rodzaca byla odsylana od szpitala do szpitala, albo rodzila gdzies w jakis dziwnych warunkach...