Dziś mam apogeum. Psychicznie siadłam. Dostałam telefon od dermatolog u której leczymy/obserwujemy duża narośl Dorotki na uchu. Trzeba wyciąć. Najlepiej chirurg plastyk bo to duża narośl na uchu i rośnie wciąż. Nie jest rakowa, ale stan zapalny ma cały czas a to niebezpiecznie. Ale nie o to chodzi. Dziewczyny, nie chce się napawać waszym nieszczęściem, ale nie raz lżej kiedy usłyszy się że ktoś też tyle przechodzi i daje radę. Jestem zmęczona. Mam wrażenie że miałyśmy już wszystko. Że moje życie to tylko lekarze zabiegi i badania :(( Ja miałam już łyżeczkowanie, poronienia swoją drogą, operację przepukliny, usuwanie narośli na głowie 2 razy, rehabilitację kręgosłupa, teraz czeka mnie operacja ręki, już nie mówiąc o badaniach które wciąż się nie koncza. Dorotka jako 1.5 roczne dziecko miała pod narkozą usuwana torbiel z policzka, teraz czeka ją ten zabieg. W pępku ma 2 przepukliny duże, też lekarze nas namawiają na wyciecie. Choć nic się nie dzieje z tym, ale paskudnie wygląda bo to takie 2 duże twarde kulki ciemne. Ciągle coś :( jak Dorka ok, to ja nie ok i tak na zmianę :( może mi się wydaje że to dużo. Jeśli tak postawcie mnie do pionu proszę. Jak to u was? Też tyle się dzieje? Jeśli tak to jak sobie radzicie psychicznie?
Odpowiedzi
