Ja w ogole jestem dziwnym typem, jezeli chodzi o rodzenie.
Ogolnie nie jestem odporna na bol, ale bole w fazie rozwierania szyjki macicy odczowalam jako twardnienie brzucha i nic mnie nie bolalo.
Przy pierwszym porodzie jak sie zaczely te bole wlasnie to myslalam, ze chce mi sie qpe... i latalam do ubikacji. Jak przyjechalam do szpitala to bylo juz 8 cm.
Przy drugim porodzie pojechalam wylacznie z tym twardnieniem brzucha i godzine pozniej trzymalam core w ramionach.
Wiec, jezeli chodzi o skurcze parte:
Przy pierwszym porodzie: (przyjechalam do szpitala i 10-ej). O 10.50 pelne rozwarcie, polozna przebila pecherz, o 11.06 cora sie urodzila. Skurcze parte trwaly cale 15 minutek.
Drugi porod: nie wiem, ile trwaly skurcze parte, bo caly porod z rozwieraniem szyjki macicy z 3 na 10 cm trwal "az" 20 min. O 16-ej buchnely mi wody, bylo 3 cm, zostalam odeslana na usg. Na usg zachcialo mi sie qpe, polozna slyszac to wleciala, ja raz skurcz party i chlup, sredniutka wyskoczyla jak z katapulty poloznej na rece (podczas gdy pani doktor kazala mi sie wyprostowac, bo trzeba zrobic usg!). Byla godz. 16.20.
Trzeci porod. O godz. 23.45 dostaje lekkich bolow brzucha. Ide sie przebrac do siebie do pokoju szpitalnego. O 00:05 wracam na czworaka. 9 cm. 5 minut pozniej, czyli 00:10 zaczynaja sie skurcze parte. O godz. 00:25 mala sie rodzi. Przy czym musze powiedziec, ze porod najtrudniejszy, bo mloda musialam wyciskac dluuugo, bo utknela mi najpierw glowka, potem ramionkami. W sumie jednak 20 min.
czyli:
1. porod - 15 min.
2. porod - 1 skurcz party i katapulta.
3. porod - 20 min.