Toczy sie ostra dyskusja na ten temat i jestem ciekawa, co Wy sadzicie o tej metodzie?
I nie chodzi mi o powiazanie metody z przekonaniami koscielnymi albo anty-koscielnymi. Ale tak etycznie. Czy uwazacie, ze zarodek to juz zycie? Bo z mojego punktu tak. I co sadzicie o zamrazaniu pozostalych zarodkow. Niby dlugo moga "zimowac", ale czy wiecznie? Czy znajdzie sie miejsce dla ich powiekszajacych sie ilosci za 10, 20, 50 czy 150 lat? Czy nigdy nie beda musialy zginac?
Jestem matka i jestem rozdarta z tego powodu. Bo wiem jakim szczesciem jest posiadanie dziecka i jakim nieszczesciem jest jego brak...
Ale wiem, ze nawet mysl o stracie nienarodzonego dziecka, ktorym wg mnie jest tez juz zaplodniony zarodek (majacy juz okreslone cechy) przyprawia mnie o dreszcz.
A jakie sa wasze odczucia? czy zdecydowalybyscie sie, jesli byscie musialy?? I czy przyznalybyscie sie w spoleczenstwie, ze skorzystalyscie z tej metody i tak powstalo wasze dziecko?
Odpowiedzi
Wiem co to znaczy pragnąć własnego dziecka i sama już stawałam przed wizją tego, że nie zajdę w ciążę naturalnie. Nie znaczyło to jednak dla mnie, że MUSZĘ go MIEĆ za wszelką cenę. Za cenę tych kilku zarodków, o których nie potrafię myśleć inaczej jak o nowym życiu.
Pozatym Kościół nie pozwala na pogrzeby poronionych dzieci , więc widze tu jakiś fałsz , moja koleżanka miała problem z pochowaniem synka który urodził sie w 22 tygodniu , ile z kobiet które poroniły do 12 tygodnia pochowały dzieci na cmentarzu?
Naturalna selekcja też występuje , nawet 25% ciąż jest poronionych w pierwszych tygodniach , więc rozumiem lekarzy , że wybierają najsilniejsze zarodki .
Selekcja naturalna? Ok. Ale ja widzę różnicę między śmiercią naturalną a strzałem w tył głowy. Widzę różnicę między naturalną śmiercią zarodka, który nie ma możliwości na zdrowy rozwój, a pozostawieniem wyboru kto ma żyć a kto umrzeć w rękach ludzi.
Czym różni się ten na szkiełku? Że stworzyli go ludzie, którzy mają prawo decydować o jego losie?
I masz rację. Zależy od kiedy uznasz prawo do życia. Ja uznaję od poczęcia... i jestem w tym konsekwentna.
Wyobraźcie sobie, że nagle, tak jak o losie tych niewinnych dzieci, ktoś poczuwa się na tyle kompetentny, żeby zdecydować o waszym. Przeżyje tylko co dwudziesta z obecnych tu na tym, forum (bo podobno tyle średnio ginie ludzi przy jednym zabiegu). Na resztę pada wyrok śmierci... I nie macie nic do gadania. Przyjemna perspektywa, prawda?