Wiecie jaka jest sytuacja z moją "kochaną" teściową, chcę się wyprowadzić znalazłam mieszkanie za grosze, całe wyposażenie mamy bo od dawna zaczęłam wszystko kompletować. Jednak Adrian nie chce się wyprowadzić, jest tzw mamisynkiem (niestety). Nie raz gadałam z nim o wyprowadzce jednak zawsze zbaczał rozmowę na inne tory i najczęściej słyszałam "ale co Ci nie pasuje?", dobrze wie, nie raz mu tłumaczyłam że chodzi o jego matkę że się wpindala, jego brat cały czas robi awantury, krzyczy przy małym (przez co i Marcel jest rozkrzyczany) wyklina wszystkich po kolei nawet na Marcela potrafi się wydrzeć. Jak mam go przekonać do wyprowadzki? Może któraś z Was miała taki problem jak tak to jakich argumentów użyłyście? Błagam pomóżcie bo tu wysiądę psychicznie...
Odpowiedzi
zadne mieszkanie z kimś, tylko samemu jest fajnie, mamisynkom mowimy NIE, dopiero tam dojrzeje jako facet
Wynajęłabym te mieszkanie nie mówiąc nic mojemu, spakowałabym siebie, dzieci i zabrałabym dupę na tamto mieszkanie.
Jak będzie mu zależało bardziej na nas niż na mamusi to przyjdzie.
Ja tam się nie pierd...
Mój od kilku dni, ledwo co z roboty przyjechał leciał do kolegi i siedział tam kilka godzin. A ja na niego z obiadkiem.
Dzwoniłam, powiedziałam raz. Nie przyszedł więc mój pies miał wyżerkę. Potem wyjebałam mu torbę z ciuchami przez balkon i nadmuchany materac (kumpel mieszka za płotem).
Ja też jestem cierpliwa ale do czasu, ile mojemu się nagadałam, ile było rozmów. Ale pewnego dnia powiedziałam dość. Nie jemu, sobie. Skoro nie docierała do niego spokojna rozmowa to ma teraz zdecydowane działanie.
Przytoczę Ci jeszcze jedną z wielu sytuacji z naszego życia.
Dzień tygodnia, zwyczajny, ja zajmuje się dziećmi, on w pracy, gotuje obiad i czekam na niego z tym obiadem. On przyjeżdża i mówi, że on jeść nie będzie bo jadł na mieście. Ja na spokojnie - okej. Schowałam obiad do lodówki: ziemniaki + kurczak. Rano do mnie "czy zrobiłabym mu jakieś śniadanie" a ja do niego "no pewnie, że tak pewnie głodny jesteś". Poszłam do kuchni i dostał na śniadanie obiad, którego dzień wcześniej nie zjadł. Nawet mu tego nie podgrzałam. Nie jesz ciepłego - wpieprzaj zimny, nie jesz w porze obiadowej - wpieprzaj na śniadanie.
Kiedyś (lato) ogródek przydomowy, piwko, śmiechy chichy koledzy i tak przez kilka dni pod rząd. To pewnego dnia nie wszedł do domu, pozamykałam drzwi i spał w garażu.
Powiedz Twojemu, że jest ciepłym jajem robiony skoro nadal potrzebuje maminego cyca od cyca własnej żony.