To ja miałam na odwrót. Miałam depresję przedporodową jeżeli taka nazwa istnieje. Na przwlekłą depresję cierpię od wielu lat. To właśnie w ciąży widziałam wszystko w czarnych barwach. Nie myślałam w takich kategriach, że urodzę i wszystko będzie dobrze. Gdybym mogła przesunąć termin porodu na późniejszy, to tak bym zrobiła. Przyszłość była dla mnie jedną wielką czarną dziurą! Kiedy jednak urodziłam - okazało się, że jest zupełnie inaczej niz sobie wyobrażałam. Fakt - były nieprzespane noce, kolki, ale nie rusza mnie to bo mam dziecko, mam własnego skarba dla którego warto żyć, który każdym uśmechem i każdym swoim "a-gu" wynagradza wszystko - nieprzespane noce, bóle porodu, cały trud ciąży.
A więc paradoksalnie to właśnie pesymistyczne podejście w moim przypadku wywołało pozytywny skutek - zostałam mile zaskoczona przez życie.
Jak zapobiegać załamaniu w trudnych momentach? Przytoczę przykład. Mój synek właśnie znów złapał katar i nie śpi po nocy, płacze kręcci się, a ja ledwo co sie położyłam, a wstaję i kombinuję jak go uspokoić. Kiedy juz puszczały mi nerwy pomyślałam sobie: "Co ty wyprawiasz? Co się tak wkurzasz? Przecież twój synek ma tylko głupi katar? Co byś zrobiła gdyby właśnie teraz był chory na jakąś ciężką, nieuleczalną chorobę? Gdybyś każdą noc spędzała płacząc razem z nim i żyjąc ze świadomoscią, że to wasze ostatnie wspóne chwile?" Zrobiło mi się przykro, ale zaraz uspokoiłam się, bo uświadomiłam sobie, że jestem ogromną szczęściarą - mój synek płacze, ale tylko przez głupi katar, poza tym jest zdrowy i szczęśliwy- za parę dni mu przejdzie, ja sie wyśpię i wszystko będzie dobrze, możemy cieszyć się, że jest tak a nie inaczej, jeszcze tyle cudownych chwil przed nami...Przytuliłam synka, podałam mu pierś i zasnęlismy oboje.
A więc znów negatywna myśl uratowała sytuacje. To troche dziwne, że na tej zasadzie to u mnie działa, bo to tak jak by leczyć alkoholizm alkoholem, ale jednak... chyba czasem warto być pesymistą ;))