Receptę na pigułke po mozna dostac pzrez internet z zagranicy, jakas fundacja sie o to postarała. Apteki musza na ta tą receptę wydać, to działa. Jak zawsze takie dzialania powodują tylko ze ludzie zaczynaja kombinować, a nasi politycy= banda debili.
A po co kombinować z zagranicznymi fundacjami, skoro przez tyle lat pigułka "dzień po" była receptę i nie było problemu z jej dostaniem. Wiem, bo sama kiedyś brałam. Myślę, że to niepotrzebnie rozdmuchana afera i uważam, że to dobry pomysł, bo uczy odpowiedzialności za swoje czyny. Jak ja zaczynałam "przygodę" z seksem to nie było internetu, o prezerwatywach plotkowało się z koleżankami, a o pigułkach tylko szeptało. Teraz dzieci mogą w necie o seksie poczytać, więc (chyba) każda dziewczyna/kobieta wie skąd się biorą dzieci i jak się przed niechcianą ciążą zabezpieczyć. W sytuacji awaryjnej nawet na ostrym dyżurze wypiszą receptę, a oszołom powołujący się na klauzulę sumienia trafia się raczej rzadko, po co więc dawać małolatom (mentalnie, niekoniecznie wiekiem) możliwość nieograniczonego szprycowania się hormonami.Ja jestem zdania, że wszelki obrót lekami powinien być bardziej kontrolowany, bo jeszcze trochę to nawet antybiotyki na stacji będzie można kupić, a jeśli ŚWIADOMEJ kobiecie zdarzy się sytuacja która może skutkować niechcianą ciążą, to i tak pójdzie do lekarza, weźmie receptę i nie będzie z tego robić problemu. Co najwyżej będzie marudzić, że musi czas marnować, a jak ktoś lubi kombinować to będzie kombinować ;-)