Jestem w 38 tc i jedyne czego się obawiam to połogu. Zastanawiam się jak to jest możliwe, że nie boję się samego porodu? Mój mąż też bierze kwestię porodu tak jak ja "na luzaka" - co ma być to będzie, żartuje do mnie, że nasłucha się moich przekleństw i tyle.
Nie chodziliśmy do szkoły rodzenia, w szpitalu w którym będziemy rodzić też jeszcze nie byliśmy (tak żeby być konkretnie w sprawie porodu), jedyne co, to mamy naszykowane torby.
Powiedzcie jak to jest u Was, z Wami, albo jak było.
Byłyście w swoim szpitalu przed? Robiłyście plan porodu (dał coś?)? Czy Wasz partner chodził z Wami do szkoły rodzenia, albo czytał literaturę przygotowującą do porodu rodzinnego?
Ja jeszcze jednego trochę się obawiam (może to głupie) ale jak sobie radzić z personelem szpitala - chciałabym być informowana o wszystkim i żebym mogła decydować. Czuję się stanowczo młodo i mam wrażenie, że mogą mnie też tak traktować. Choć pewnie to tylko moje głupie myślenie.
Powinnam się zmobilizować i "coś" robić? Czy raczej niczym się nie przejmować jak do tej pory i czekać na rozwiązanie w spokoju?
Każdy głos w dyskusji będzie się dla mnie liczył!
Odpowiedzi
Poczytaj i poćwicz prawidłowe oddychanie-to na prawdę bardzo pomaga, a musisz pamiętać, że położnej nie będzie przy Tobie przez cały czas, więc będziecie musieli radzić sobie sami.
w rzeczywistości miałam cc, byłam z niego zadowolona jak i z mojej formy po porodzie, z moich lęków porodowych nic więc się nie spełniło. Dziecko też ma się dobrze więc jakoś sobie poradziłam:)