jedyne co możesz zrobić sama od siebie to zadbać o poród w dobrym szpitalu i dobrze się do porodu przygotować (ja uczylam się z internetu oglądając video, jak oddychać, jak przeć). no i mi pomogła obecność przyjaciółki, bez niej chyba bym wstała i poszła sobie w pizdu.
u mnie było nieciekawie, ale ja miałam duże dziecko do wypchnięcia ;) mimo, ze nie było łatwo, stać mnie było na poczucie humoru. jak przez godzinę parłam i nic, zażartowałam, ze jedyne co tu urodzę, to gówno (no bo kupę zrobiłam, mimo lewatywy) ;) mimo, że dobrze parłam, to dziecko nie chciało się wstawić główką w kanał rodny. bezsilność jest najgorsza. a jak mnie gin po 1,5 h partych postraszył, że próbujemy ostatni raz i tniemy (cc), to też jak @alimak powera dostałam i poszło do przodu.
teraz po czasie wiem, ze bolało, ale o tym nie myślę, bardziej pamiętam swoją bezradność, brak sił i lęk o dziecko.
mimo to lubię wracać wspomnieniami do tego dnia :)