ale pamietam jak Tygrys był maleńki to moja mama powtarzała: niech popłacze,ćwiczy płucka. :D oczywiscie nie był to płacz w histerii.

Głównie kieruję do mam,które zaznaczyły, że nie należy w ogóle dać dziecku płakać. Tzn, że mamy dać sobie wejść na głowę? Jeśli dziecko jest przewinięte, nakarmione, noszone.. i nic nie pomaga, to może dziecko zwyczajnie ma potrzebę popłakać? Dlaczego tak unikamy i wzbraniamy się od "kontrolowanego" płaczu? Mamy dać się sterroryzować, i lecieć na każdy kwik dziecka? Kiedy to jest potrzeba, a zwykła manipulacja- jak to odróżnić?!