kasia - nie, dzięki,, ale nie jestem psychologiem dziecięcym. o ile komuś jeszcze w miarę można pomóc na odległość, w przypadku dzieci ważna jest obserwacja... i masz rację, psycholog nie daje gotowych recept na życie.
dziecina - moje koleżanki pracujące w szkołach mają podobne spostrzeżenia. z jednej strony psycholog, z drugiej dyrekcja, a pośrodku gdzieś uczeń. ciężko pracować z uczniami, liczyć na ich zaufanie, a jednocześnie mieć obowiązek informowania dorosłych, o tym, co się dzieje nie tak.
ewe - psycholog z reguły nie jest lekarzem, w sensie nie jest po medycynie. chociaż są tacy, co po medycynie poszli a psychologię, ale to rzadkość. psychiatra jest po medycynie, i tylko on np. może wystawiać recepty czy zwolnienia lekarskie.
ksiezniczkam - no to fajnie, ze potrafisz być obiektywna. ja np. nie mam takiej przyjaciółki, mam taką, która murem za mną stoi, co jest z jednej strony dobre, ale z drugiej - mało rozwijające...
piszesz o partaczach w tym zawodzie. ale przecież w innych też to się zdarza. wszędzie jest tak, że tytuł czasem niewiele znaczy, że zdarzają się pomyłki lekarskie itp. ten zawód chyba się od innych pod tym względem nie różni. a na pewno jest trudniejszy, bo ja nie mam takiego narzędzia, jak lekarz, ze dam krew do badań, zrobię prześwietlenie i będzie wiadomo, co jest.
ang3la - w starszych kierunkach psychologii, takich jak psychoanaliza, czy psychodynamiczna, używa się określeń typu pacjent. w nowszych, takich bardziej humanistyczno-egzystencjalnych nurtach, jak gestalt używa się określenia klient. dlateo, zę słowo pacjent oznacza osobę chorą. i zeby pozbyć się tego wydźwięku, bo przecież nie każda osoba szukająca pomocy u psychologa jest chora, zaczęto używać określenia klient. ja też lubię wyluzowanych psychologów. irytuje mnie, jak czasem psycholog bełkoce żargonem tak, ze ciężko go zrozumieć, siedzi sztywno i w ogóle jest ą ę.