Wczoraj z mezem przeszlismy SZOK... Bylismy na rodzinnym rozancu u rodzicow meza i synus od wejscia ciotek zaczal placz ktory ustal dopiero jak wsiedlismy do samochodu jadac z powrotem do domu... Plakal non stop gdy tylko zobaczyl kogos nieznanego... Wystarczy ze ktos sie do niego odezwal a on robil smutna minke i mozna bylo liczyc do trzech i byl placz.... SZOK wieczorem bolala mnie glowa kregoslup i wszystko po kolei .... Caly czas mialam go na rekach przez caly dzien po prostu , ale tu nie o to chodzi. Mam do was pytanie co mam zrobic zeby on sie tak nie bal nieznajomych twarzy ? Wychodzimy na spacer codziennie , widujemy wielu ludzi, nawet jak do domu ktos przyjdzie to on sie nie boi a jak gdzies wyjezdzamy to od razu jest placz. Wczoraj byc moze przyczynily sie do tego rowniez zabki .. I brzuszek bo kupka byla raz i to skąpa. POZDRAWIAM I CZEKAM NA RADY ZA TYDZIEN CZEKAJA NAS CHRZCINY I NIE CHCE ZNOWU TAKIEJ SYTUACJI , DODAM ZE MOJ SKARB MA DOPIERO 5 MIESIECY .
2010-10-04 09:25
|