Urodziłam ponad 3 tygodnie temu. Wszystko zaczeło sie w nocy o 2 ;) skurcze takie ze juz nie mogłam wytrzymać więc szybko ściagam męża z łózka. Zanim starsza córke oddelegowałam do babci była 2.30, w szpitalu bylismy o 3.15, no ale papiery, dokumenty, na porodówce w sali byłam o 3.40, no i ktg ;) skurcze ogromne, ale przerwy pomiedzy nimi co 6-8 minut, dużo ... byłam wiec załamana, odeszły mi wody, naszczescie unudzilam położna o prysznic była 4.20 ;) lewatywa była juz gotowa do podania, ale poprosiłam o dodatkowe 15 minut pod prysznicem ;) skurcze dalej takie same... mega bolesne, ale przerwy co 6-8 minut... wkurzyłam sie .. dobra róbmy lewatywe... i nagle... poczułam ze musze przec. Mąż polecial szybko po położną... a ona " niemożliwe, 10 cm , niech pani jeszcze nie prze, nic nie jest gotowe" ... super ;) jak nie przec ?! jak musze !... naszczescie szybko sie ogarnęli, przyszła pomoc i o 4.45 urodziłam Ige z waga 3350 i wzrostem 57 cm , 9 pkt , potem 10 pkt w sali apgar za kolor skóry.
I to już chyba koniec moich porodów, dzieci .. wiem nie mów chop do przodu, ale teraz musze sie skupić na wychowaniu dwóch dziewczynek i wkońcu zrobić studia.
Poród był dla mnie wspaniały, bo byl ze mna mój mążm ktorego nie było przy pierwszej córce ;) On sam to bardzo przeżył, pozytywnie, nie zniechęcił się do mnie, wręcz przeciwnie, jeszcze bardziej go pociągam i docenia mnie jako matke, kobiete, towarzyszke zycia ;)
Po porodzie było trudniej, mała miała stan zapalny, wysokie CRP ... została w szpitalu i co ?
I dokarmiali mi ją tam butelką, mimo tego ze przyjeżdzałam na karmienie, odciagałam dla nich mleko... Mała nie chwyci sie już cyca, choc czasem ją przystawiam, je z butelki, a moim nowym kochankiem stał sie LAKTATOR, ktorego mam ochote spalić, wyrzucić do kosza !
Starsza siostra troche zazdrosna, troche pomaga. Nie jest źle, mysłałam ze zareaguje gorzej. A co do mojego samopoczucia to szybko doszłam do siebie, na drugi dzień już śmigałam. Co prawda został mi jeszcze jeden szew, bo pekłam i musieli mnie naciąć.. łącznie 3 szwy były, nie tak źle, ale z jednym się męcze.. wyszedł troche.. nitka długa, Ugniata mnie to tu to tam :D haha Nie krwawie już wiec to prawie koniec ;) Dzięki Bogu.
Iść do pracy. Troche sie uniezależnić od męża. Mamy w planach budowe domu, ślub kościelny .. troche tego bedzie. Zyczcie mi szczęścia ;)
Komentarze
Wyświetlono: 1 - 10 z 16.
gratulacje :)
Gratulacje i powodzenia w dalszych planach :)